Demolub, dziękuję
Z niej przykładu nie wezmę, bo akurat piwa nie lubię
A poważnie, umiar we wszystkim i będzie dobrze
Lady,Wrong,eee, ja w to nie wierzę
Większy wpływ na poziom cholesterolu mają inne czynniki, jak chociażby stres, na który wpływu nie mamy, więc olać jedzenie.
Zresztą nie jem mięsa, wiec automatycznie trochę tłuszczu z mojej diety ucieka, stąd jakby mam przyzwolenie na większą ilość jajek
A co do ilości, średnio jem 6, a teraz na wyższych kaloriach- 7. Są dni,że schodzę do powiedzmy 3, ale częściej zdarza się w odwrotną stronę, do 8,gdy np. dwa razy jem jajka,a raz dojdą ze 2 jajka do placków owsianych. Wczoraj doszłam do 9
ale to już wyjątkowa, górna granica. Także za średnią uznam 6 jajek. Jak mi zacznie zapychać żyły to zrzucę na stres
A poważnie, jakoś nie widzę w jajkach zagrożenia , inaczej wywalałabym część żółtek. Ale żółtka to skarb witamin,minerałów,no i samego
białka w żółtku więcej niż w białku. Wielkim marnotrawstwem byłoby je odrzucać
A w jajkach to bardziej odpychałoby mnie nafaszerowanie hormonami, ale na szczęście jadam wiejskie. Jak się kiedyś skończyły to z takim wstrętem wchodziły mi kupne,że nie wyobrażam sobie wtedy takich ilości,jakie jadam
Gruszka, nie
Było ok. Ja nie mogę jedynie popijać alkoholu sokami,bo wtedy po pierwsze impreza kończy się torsjami, a następnego dnia jest mi do południa niedobrze, coś jakby zgaga i ogólne uczucie jakbym znowu miała zwymiotować (zresztą czasem jest powtórka) ale mieszanie trunków na mnie nie działa i kaca z bolącą głową też nigdy nie miałam.
U mnie właśnie najsłabszy punkt stanowi żołądek,ale bardziej pod kątem co do procentów spożywam. W sobotę później zaczął mi leżeć na żołądku trochę ten tort,ale przeszło i drugiego dnia jakbym nic nie piła poprzedniego. No i niestety jak piję dużo to też mogę czuć się rewelacyjnie pod kątem zachowania równowagi i składania myśli
wszystko pamiętam i jest świetnie, ale w pewnym momencie pierwszy odezwie się żołądek. Ale to dobrze. Organizm się oczyszcza
A poważnie, po ostatniej takiej katordze obiecałam sobie jakoś kontrolować wszystko,żeby nie dojść do punktu kulminacyjnego