Witam wszystkich!
Po ciężkich bojach na MPJ udało mi się wrócić do domu dziś o 3 rano
Zacznę od tego, ze to były moje pierwsze zawody w całym trójboju. Pozdróż do Białegostoku nie była jakoś super męcząca, chociaż trochę ciasno w aucie było;-P Waga oczywiście bez problemu 66,8. Pierwsze podejścia jakie podałem na wadze po konsultacji z trenerem to 160 95 200. Jednak ze względu na to, że moją kat podzielono na dwie grupy(chyba najliczniejsza kat, bo aż 16 zawodników) to zmieniłem pierwsze podejście w siadach na 162,5 aby startować w tej "mocniejszej" i ewentualnie móc nawiązać jakąś walkę z faworytami.
Na rozgrzewce luzik 20/8 60/6 80/3 110/2 potem kostium który wszedł bez najmniejszego problemu(nie musiałem używac łyżek)
140/1 150/1 wszystko leciutkie.
Pierwsze podejście na 162,5 czułem się trochę dziwnie, przede wszystkim pomost wydawał mi się dość miękki. Gryf tez jakoś dupnie mi się na plecach układał ale zdjąłem chociaż małe problemy z równowagą miałem(miekki pomost). Komenda start jadę w dół odbijam ale czuję, że coś jest nie tak i puściły mi plecy ale, że ciągi na codzien z kociakiem robię to wstałem do końca
Po pierwszum podejściu czułem się dość pewnie i zapodaliśmy z trenerem 170. Chciałem, żeby dość głeboko było i usiadłem jak za starych dawnych czasów ass to grass ale niestety plecy poraz klejny puściły(za głeboko siadłem) i nie wstałem. W trzecim szedłem ponownie 170. Tym razem nie szedłem do samego dołu ale też dośc głeboko. Wstałem do połowy i niestety zabrakło mocy
Siady zakończyłem wynikiem 162,5 i w klasifikacji byłem koło 8 miejsca co nie wróżyło dobrze. Po obejrzeiu kilku podejść wyciskania innych zawodników(długie zatrzymanie) obniżyłem asekuracyjnie pierwsze podejście na 90, które pewnie i bezproblemowo poszło. Na drugie zapodałem 97,5 - też jak szmata. W trzecim nie miałem niczego do stracenia to poszedłem 120 w koszulce. Opuściłem dość sprawnie, petarda z dołu poszła, ale zabrakło docisku, tak więc ławkę zakończyłem z wynikiem 97,5.
W końcu przyszła pora na mój koronny bój. Byłem trochę wkurzony wcześniejszymi bojami ale co poradzę. W ciągu tylko dwóch zawodników było w stanie ze mną konkurować, mianowicie Artur Giczan, który na pierwsze podejście dał 220, oraz Szymon Synak(junior starszy), który w 1wszym miał 210. Ja miałem 200, ale po rozgrzewce zmieniliśmy z trenerem również na 210. Czułem, że będzie moc. Synak swoje 1wsze zmienił na 215, więc szedłem pierwszy. 210 poszło jak szmata. 215 Synaka dość ciężko, za to 220 Giczana bez problemu(był poza moim zasięgiem, bo na drugie zapodał 232,5). Ja na drugie drugie dałem 220, które poszło dobrze a Synak w drugim spalił 225(w 3cim miał powtarzać ten ciężar). Giczan 232,5 zaliczył i w trzecim atakował RP juniorów tj 242,5kg ale oderwał to tylko na kilka cm. Wracając do mojej walki z Synakiem, byłem lżejszy od niego więc starczyło mi zaliczyć 225, żeby z nim wygrać. Udało mi się to, chodź lekkie nie było, ale poszło lżej niż ostatnio na zawodach w Łodzi
Synak w trzecim ponownie spalił 225(choć nawet jakby zaliczył to przegrałby wagą ciała) i w ciągach byłem drugi
Trójbój zakończyłem wynikiem 485kg co dało mi 6 pozycję. Może to nie jest szczyt marzeń, ale jak na pierwsze zawody może być
W siadach zgubił mnie trochę gryf trójbojowy(sztywność) oraz za luźny kostium
do ciągow może być, ale w siadach słabo plecy trzyma. Jeszcze z 2 tygodnie temu miałem problem w nim oddychać a teraz jest jedank za luźny...
W ławce jeszcze trochę trochę brakuje do tych 120, ale do AMP jeszcze 2tygodnie to powinno się udać poprawić dostatecznie docisk.
Bardzo cieszę się z ciągów. Była naprawdę duża moc i w piątek w Łodzi postaram się zaliczyć 230. Opłacało się jednak robić dociągania bez kostiumu
Pozdro!