03/04 - DT
pull
obciążenia i zakresy trochę z "kupra" bo... tak jak sobie obiecałam, pojechałam na siłownię, więc byłam zakręcona jak bęben totolotka. i o dziwo - nikt mnie też nie zjadł, mimo że byłý godziny szczytu. trening dla mnie ciekawy, bo mocno inny od tego na codzień.
1. MCnPN ze sztangielkami 4x12+1max
15x10/17,5/22,5x10/22,5x10/15x16 (serie z 22,5 z paskami) - generalnie te serie ostatnie zarzutowały na przebiegu wioseł co najmniej jak nie całego treningu. z braku sesnownego obciążenia poszło 22,5. myślałam że mi łapy, przedramiona zwłaszcza pousychają z bólu, bolą do teraz, myślałam że po tym ćwiczeniu już nawet gryfu do wiosła nie będę w stanie ścisnąć w ręce.
12/14,5/17/17/14,5x23
(r. 40x10) 50/55/60x8/60x8 (ostatnio: mc classic 4x10)
2. wiosło sztangą 12/12/10/8/max
nie mam pojęcia ile gryf ważył - był jak olimpijski ale krótszy, ok 1,4m. generalnie śmiem podejrzewać że ważył tylko 10 kg. a wówczas dzisiejsza seria wyszłaby bardzo blado
, bo załozyłam talerze 2x10, a w serii max 2x5. czyli wyglądałoby tak:
30/30/30/30/30 20x13 czyli nie wiem do końca, czy to przez zmęczenie z poprzedniego ćwiczenia to mi się wydawało takie ciężkie, czy hgw. jak przyszłam do domu to jeszcze zważyłam swój gryf i przykładowe talerze, żeby się nie okazało, że do tej pory podnosiłam znacząco mniej a wydawalo mi się że więcej. ale tak nie było, podawałam poprawne obciążenia do tej pory.
(r.30x10) 35/35/37,5/40/30x17
(r.30x10) 35/35/37,5/37,5/25x20
3. wiosło sztangielką 15/12/8/6/max
10x10/15x12/15x12/17,5x8/22,5x6/15x15
12/14,5/17/19,5/12x21
9,5/12/14,5/17/12x20
4. zbieranie grzybków 4x15
16/16/16/16 (z kettlem)
12/12/12/12
9,5/9,5/9,5/9,5
5. uginanie ramion młotki 12/10/8/max
6/8x8/6x8/5x11 rany - kolejna przykra niespodzianka. ręce odmówiły mi posłuszeństwa ze zdrętwienia, maxowych powtórzeń wybitnie mało. żeby nie było - zważyłam po powrocie do domu domowe sztangielki na których robię uginanie - i nie ważą mniej niż podawałam.
7/7/7/4,5x26
7/7/7/4,5x26
6. brzuch:
pike 4x20 (już w domu)
wznosy nóg na ławce skośnej 4x30
pike 4x20
#
generalnie to jeszcze nie byłam nigdy tak mokra na treningu. wyszło konkretnie ale trochę bez ładu i składu. jak na pierwszy raz - na matoła wyszłam dwa razy - raz nie potrafiłam ławeczki złożyć do pionu i się z nią szarpałam (ktoś pomógł w końcu) a drugi raz - koleś na mnie fuknął że nie odłożyłam sztangielek -kolorowych jakichś 3 kg na miejsce. problem w tym ze nie ja je tam zostawiłam. czasowo deko krócej niż w domu - pi razy oko 15 min.