a jak bedzie stół ze swojskimi wędlinami, smalcem czy pieczonym prosiakiem to jesteś w domu
a jak bedzie stół ze swojskimi wędlinami, smalcem czy pieczonym prosiakiem to jesteś w domu
kabo9wybierać mięsa bez panierki, warzywa i da się przeżyć.
a jak bedzie stół ze swojskimi wędlinami, smalcem czy pieczonym prosiakiem to jesteś w domu
Tak własnie planuję zrobić bo to chyba najlepsza opcja.
miałem ładowanie zrobic w ten weekend, ale chyba muszę je przesunąć na kolejny, bo nie widzę możliwości zrobienia tego w sposób sensowny sposób.
Niestety stołu nie będzie, chociaż jak by był to faktycznie nie miałbym problemu
Dziś treningowo robię wolne, po wczorajszym bieganiu jeden dzień przerwy mi nie zaszkodzi.
Zmieniony przez - tommko w dniu 2015-08-18 14:33:54
Dziś szybko i krótko - czasowo zajęło raptem 35min, , ale poczułem trening dobrze
5km truchtu w tym 11 sprintów jako interwały. 3 po 1km, 6 sprintów w połowie trasy i 2 sprinty z czego jeden na sam koniec.
Dawno na treningu nie miałem uczucia w którym żołądek wyrywa mi się przez gardło na zewnątrz, a dziś o tym miałem okazję sobie przypomnieć
Ale odpoczątku.
Czwartek DNT, cały dzień w pracy i nie miałem weny na robienie czegokolwiek.
Piątek rozdrażnienie, apatia, wstałem lewą nogą a to dzień ślubu mojej siostry, nietypowo bo w piątek.
Miałem zrobić mocny trening, ale szukając wymówek, że coś tam, że przyjęcie weselne, że jeszcze coś innego i będę zmęczony - ostatecznie, odpuściłem.
Na weselu na trzeźwo, bo i trochę pracy jako fotograf miałem, to wolałem bez wpływu alko robić. Z miską był problem, większość dań w panierce. W końcu stwierdziłem, że bez przesady. Zjadłem trochę kotletów, łyżkę ziemniaków, 3-4 kawałki ciasta i poza wodą wypiłem z 1l Pepsi.
Nie przesadzałem, jak miałem ochotę jeszcze coś skubnąć to już raczej schab ze śliwką w galarecie + warzywa z surówek.
Wstałem w sobotę i sie zastanawiam, robić coś czy nie .....
Logiczny wniosek jaki mi się nasunął to taki, że jak nie zrobię to się wk***ię sam na siebie za obijanie, więc zamiast na sniadanie to do garażu na siłkę.
Poszły nogi - ok. 50min same uda i łydki, weszło fajnie, gęba się cieszy po treningu, humor od razu lepszy.
Śniadanko, skoro wczoraj węgle poszły więc dokończę te pseudo ładowanie jakie rozpocząłem wczoraj. Placek owsiany z dżemem, na obiad rybka z ryżem i 3 kawałki ciasta do kawy.
Ładowanie dalekie od ideału, ale siostra wychodzi za mąż raz w życiu ( mam nadzieję)
Na razie 220g WW, 90 g B, 21 T, jeszcze jeden posiłek przede mną.
Jutro planuję rano zamęczyć plecy i trochę nogi w martwym.
Zmieniony przez - tommko w dniu 2015-08-22 19:39:13
Plecy wyszły tak:
1. Martwy ciąg 5 serii
2. Podciąganie końca sztangi 5 serii
3. Wiosłowanie sztangą w szerokim uchwycie 5 serii
4. Wiosłowanie hantlą 5 serii
5. Szrugsy 5 serii
Zdjąłem dziś ciężaru z każdego z ćwiczeń. Ostatnio czytałem ciekawy art na forum, w którym każdy dąży by dźwigać jak najwięcej, a zapomina o najważniejszym - pracy mięśni. Jak to czytałem to jakby o mnie pisane. Zarówno wczoraj nogi i dzisiejsze plecy zrobione w ten sposób. Każde powtórzenie to skupienie na dokładnym wykonaniu i odpowiedniej pracy trenowanej grupy.
Skutek ???
Zakwasy na czworogłowych i dwugłowych. Dawno nie czułem w MC na prsotych by mnie tak paliły dwugłowe. Z grzbietem dziś podobnie, mimo, że obciążenia niższe, mam wrażenie, że trening zyskał dużo na jakości, co cieszy
Miska z dziś:
Psychika jest nieograniczona.
Arnold pisał już dawno o sprzężeniu ciało i umysł.
Dziś będzie bieganie wieczorem, ale na razie naszło mnie na coś takiego z poniższego przepisu
https://www.sfd.pl/LC_gofry-t1073607.html
Tydzień mi się rozjechał przez treningi w sobotę i niedzielę. W poniedziałek miało być długie bieganie, a po 8km zakończyłem bo nogi miałem tak ciężkie, jakby mi dodatkowe kilogramy przyczepili do nóg.
Wtorek wolne, w środę pseudo siłownia może z 20 serii, głównie barki + klatka skos. Czwartek znów dzień nic nie robienbia i gdyby nie piątek tydzień byłby stracony.
W piątek rano poszło bieganie, pierwszy raz wyszedł mi półmaraton, czas marny bo ok. 2,25godz. Miało to być zrobione w poniedziałek gdy miałem więcej werwy, ale grunt, że się udało przebiec.
Wrażenia ....
16km w tempie 6,30/1km - potem spadło do 7,00/1km na ostatnich kilometrach.
Dopóki biegłem było wszystko OK, ale gdy skończyłem i wracałem spacerem do domu łydki mnie tak bolały jak jeszcze nigdy w życiu, prawie zadzwoniłem po żonę bo myślałem, że nie dojdę do domu, a to ok 1km raptem było.
Na szczęście dziś ból minął i innych dolegliwości brak.
Do startu zostało 2tyg, test na dystans się udał. Jeszcze planuję jeden taki bieg na 20 km, a w ostatnim tygodniu tylko 2 przebieżki z córką po 3-4km i start w niedzielę.
Miskę trzymam stale.
Poniżej foto pomiarów od kwietnia 8kg mniej i 10cm w pasie - bez rewelacji, ale powoli w dół.
Dziwne, że dopiero teraz znalazłem Twój dziennik. Zawsze jak się uwalę na hamak z telefonem, to coś ciekawego znajduję
------------------------------------
Сила это способность
http://www.sfd.pl/Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3-t1078817.html
------------------------------------
Spis treści i indeksy:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/69665444/sfd/pub/dziennik/spis_tresci.html
------------------------------------
http://www.sfd.pl/Pomoc_dla_małego_Igorka__serdecznie_zapraszamy_!-t1022615.html
Zmieniony przez - adam77 w dniu 2015-08-29 17:34:26
"If you want to spend hours at the gym every week that’s cool, you can.
Or you can focus a bit each day on only the most important and impactful exercises, so you still have plenty of time and energy left to get out there and enjoy LIFE"