Zaczynając od początku… redukcja zaczęła się 3 miesiące temu, czyli zaraz po świętach i sylwestrze. Mimo że wtedy ćwiczyłem już 1,5 roku, to sylwetka nie nadawała się do niczego. Można by powiedzieć, że to było 1,5 roku wznosów i upadków - głównie pod względem diety i motywacji. Od redukcji do masy, od masy do redukcji i tak naprawdę stałem w miejscu.
Więc 3 miesiące temu postanowiłem to zmienić i podejść do tego 'z głową', a planem było zrzucenie jak największej ilości balastu, utrzymując przy tym podstawę mięśniową, którą sobie mniej więcej wyrobiłem. Udało się? Hm... zawsze osoba, która takie podsumowanie pisze, stwierdzi że mogłoby być lepiej… no i faktycznie, pewnie mogło. Ale czy jestem zadowolony z efektów? Bardzo!
Mogę z ręką na sercu uznać, że to była jak do tej pory najlepiej przeprowadzona przeze mnie redukcja. Dowiedziałem się dużo nowych rzeczy, o wiele lepiej poznałem swój organizm i mam jeszcze szerzej otwarty umysł na przyszłą redukcję – cegiełka po cegiełce (jeśli chodzi o wiedzę) aż dojdę do poziomu gdzie w dużej mierze będę znał swój organizm. Do tego jeszcze daleko, ale tak jak pisałem „cegiełka po cegiełce.”
Z czego jestem najbardziej dumny? Jest kilka podpunktów, o których chciałbym wspomnieć.
Po pierwsze… zawziętość i walka do końca. Nie raz były momenty, gdzie naprawdę odechciewało mi się wszystkiego, gdzie wstawałem wcześnie rano i padnięty wchodziłem na siłownię wieczorem, a i tak dawałem z siebie 110% na treningu. Były momenty, kiedy organizm mówił „już wystarczy, już dużo zrobiłeś, wyjdź z siłowni i idź się najedz w McDonaldzie”, ale jednak psychika była zawsze silniejsza.
Po drugie… kondycja i wytrzymałość. Doszedłem w przedostatnim tygodniu do bardzo dużej aktywności fizycznej (jak na moją osobę), dużych ilości aerobów o wysokiej intensywności (np. biegi 50-minutowe 80% HRmax), przeróżne odmiany tabat, ciężkie GBC itp. Dzięki temu udało mi się zejść z tętnem spoczynkowym z ponad 60 (zawsze miałem niskie) do około 40 uderzeń na minutę (jeszcze niższe), dlatego ogromna różnica, która na pewno w jakimś stopniu odwzorowuje poprawę wytrzymałości/kondycji (i jeszcze parę innych rzeczy typu metabolizm itp, ale nie o tym mowa…). Wcześniej treningi siłowe to były litry potu i sapanie, teraz na tych samych ciężarach, te same treningi uznaję za coś lekkiego. Wcześniej 30 minut na rowerku było czymś nie do zrobienia, teraz mógłbym to uznać za rozgrzewkę.
Po trzecie… no i chyba najważniejsze. Zmiana sylwetki i mega utrata tłuszczu. Nie mam zdjęcia jak to dokładnie wyglądało w styczniu po świętach, ale było tego smalcu naprawdę, naprawdę sporo. Teraz jak się przyjrzeć, to w dobrym świetle i przy napince, można zobaczyć nawet kostki na górze brzucha. Nie mówiąc już o zjechaniu z fatem na udach i pośladkach, czyli partiach których się bardzo wstydziłem, i które zawsze u mnie były BARDZO podlane. Zresztą nadal są, ale w o wiele mniejszych stopniu.
A po czwarte… zdobyta wiedza. Tak jak wspominałem, wiele wyniosłem z tej redukcji pod względem nowych doświadczeń, rozmów z przeróżnymi osobami itp. Na kolejną redukcję wejdę jeszcze lepiej przygotowany i oczytany, dlatego to też ogromny plus, o którym chciałbym wspomnieć.
Teraz coś na co pewnie dużo osób czeka, czyli pomiary, zdjęcia itd.
Pomiar: 10 stycznia --> 21 marca
Waga: 89,4 kg --> 79 kg
Pas: 91 cm --> 81,5 cm
Udo: 66,5 cm --> 61 cm
Na wysokości pośladków: 110 cm --> 100,5 cm
(KLIKNIJCIE ABY POWIĘKSZYĆ)
(najgorsze jest to, że nie mam zdjęcia ze startu redukcji, bo nie sądziłem że w ogóle będę prowadził dziennik, robił podsumowanie itd, ale mogę zapewnić, że byłem wtedy kulką i wyglądało to dwa razy gorzej niż w lipcu 2014, dlatego sam sobie mogę powiedzieć, że progress zrobiłem ogromny)
(nie umiem pozować ani nic, więc też tego nie oczekujcie ode mnie noga mi uciekła i wydaje się przez to strasznie mała, ale i tak zdjęcia nie oddają tego, jak to wygląda w realu pod względem %bf)
Jako, że noga uciekła na zdjęciu, to żebyście nie mówili, że nóg nie ćwiczę i że tam mięśnia w ogóle nie ma...
Słowem końcowym... chcę podziękować wszystkim, którzy bacznie śledzili mój dziennik - i tym, którzy się wypowiadali (od których czasem dostałem zyebkę, ale było mi to potrzebne!), jak i tym którzy jedynie obserwowali, a nic nie pisali. Dziękuję osobom, które we mnie wierzyły i odpisywały na PM jeśli miałem jakiś dylemat, oraz tym którzy za wszelką cenę próbowali mnie zbić z tropu (byli tacy, ojj byli). Plus oddzielnie dla całej ekipy ze spamu, która bacznie przyglądała się temu co robię, dlaczego to robię itp, itd. Czasem nie było ochoty na nic, a jednak można było się pośmiać z Wami
Na koniec chcę powiedzieć tylko tyle, że wszystko siedzi w Waszym umyśle i to Wy wybieracie, co zrobicie, jak się czujecie, jak wyglądacie, ...
(przesłuchajcie sobie i zmieniajcie to, co zmienić chcecie!)
Plany, zamiary, masa? Napiszę o tym jutro, a teraz czas na wyczekiwany cheat zakończający redukcję, i myślę też, że zasłużony.
Zmieniony przez - kurekskiPrzemuś w dniu 2015-03-21 11:17:07
Tutaj kiedyś pojawi się nowy dziennik treningowy...
już jest! http://www.sfd.pl/[BLOG]_kurekski_redukcja_carb_nite_-t1066973.html