Zaliczyłem chyba fail roku. Dzisiaj robiliśmy na zajęciach pomiar składu masy ciała. I wiecie co się okazało?
Otóż pomiar który robiłem kilka tygodni temu okazał się fałszywy. Źle ustawiony był wtedy analizator. Jak wiecie, doszły mi stresy okołouczelniano-życiowe i jadłem jak smok przez dwa tygodnie.
Dzisiaj pomiar wskazał wagę
103,3 kg i 15,6 % BF więc całkiem przyzwoicie. Jako wyjście do redukcji niemal znakomite. Masa mięśni 82 kg, kości 4,2 kg (1,5 roku temu nieprzemyślaną głodówkową dietą i godzinami cardio doprowadziłem do wagi 78 kg...).
Pomiar wykonałem dla pewności dwukrotnie.
W tej sytuacji nie widzę konieczności szukania alternatywnych rozwiazań, dla zbilansowanego żywienia, które przynosiło dobre efekty.
Seminarium też było o żywieniu i pierwszy raz spotkałem się z takim poziomem kompetencji.
Rekomendowaną dietą była zbilansowana śródziemnomorska adaptowana do polskich warunków.
10.02.
DT
MC: 70x10 90x10 110x10 130x5
Ściąganie drążka wyciągu górnego: 50x10x2 60x10 55x10
Uginanie nóg na maszynie: 15x10 20x10 25x10 30x10
Wykroki chodzone: 10x20x4
Szrugsy: 25x10 29x10 31x10x2
Młotki: 18x10x4
ab-wheel x10x2
aero 30 min
Podbiłem węgle w związku z powyższym i siła niepomiernie wzrosła na treningu, nastrój też dzisiaj rano bardzo słaby i wrócił do normy.
Trzymam zatem zbilansowanego żywienia, jem do syta więc pewnie ~
4000 kcal muszę dać organizmowi trochę spokoju bo tymi zrywami dietetycznymi więcej szkody jak pożytku.