Obudziłem się z bólem piszczeli, ale i tak poszedłem zrobić te 20 minut aero, co tylko pogorszyło sprawę - wywalczyłem ledwie 9 kółek, a powrót był istną udręką przez ten cholerny ból. Dziwna rzecz, bo myślałem, że już go 'wybiegałem' na amen. Cóż, będę musiał odnowić znajomość z maścią przeciwbólową.
Zrzut (fatu trochę obciąłem ze względu na marynatę z oliwy do kury na wczoraj i dziś):