7.08 niedziela
rower 24km
1h 22minuty
śr. prędkość 17km/h
kiepskie warunki - dość silny wiatr
8.08 poniedziałek
rower (ta sama trasa co dzień wcześniej)24km
1h 5minut
śr. prędkość 21 km/h
tak to ja mogę jeździć
:) (gdyby jeszcze nie te dziurawe drogi, trzeba uważać, żeby zębów sobie nie wybić
)
14.08 niedziela
rower 2x12km
ze średnią prędkością ok 20km/h
godzinna przerwa pomiędzy
16.08 wtorek
bieg
ok. 3km
średnia prędkość ok 7min/km
nienawidzę biegać, mogę grać, skakać, pływać, ćwiczyć na siłowni, jeździć na rowerze - wszystko tylko nie biegać. jest to dla mnie nudne, monotonne, no i dodatkowo nie mam zbyt dobrej kondycji tlenowej do tego, a nienawidzę truchtać z prędkością ślimaka.
ten bieg zdecydowanie za szybki jak na pierwszy raz, przerywany szybkim marszem (kolka itp.) moje uda wołały o pomoc, bardzo
17.08 środa
rower 24km
1h 7minut
średnia prędk. 21km/h
nowa trasa, stałe
tempo utrzymywane, mogłabym szybciej gdybym dzień wcześniej nie zaliczyła biegania, zdecydowanie czułam to w nogach
18.08 czwartek
bieganie 2,5km
tempo 8min/km
spokojniej, mniej przerw na marsz
20.08 sobota
rowerowoooooo
24,5km / 1h 37min / śr. prędk. ok 15km/h
bardzo silny wiatr, momentami czułam się jakbym stała w miejscu i przed sobą miała wielką ścianę; 3/4 trasy pod wiatr; miałam ochotę się wrócić
przerwa 3h i
41,5 km / 2h 30min / śr. prędk ok 16,5km/h
podeszłam bardziej na luzie, olałam wiatr, i pojechałam na luzie dla ładnych widoczków i opalenizny (zero chmur)
łącznie tego dnia
66km
później 40 minut rozciągania i szczerze w niedziele zero bólu, wycieczka mnie odstresowała, bardzo
22.08 poniedziałek
bieg na zmianę ze skakaniem przez skakankę
4km
tempo ok. 7:30-8min/km
dziś wstałam o 6 i poszłam biegać wyjątkowo rano, o wiele lepiej niż o 21.
chyba polubię się z bieganiem do końca okresu, gdy będzie ładna pogoda. nieźle pobudza mój tarczycowy metabolizm, i nie ma porównania z bieganiem na bieżni. biegam po drogach polnych utwardzonych. asfaltowi i kostce brukowej mówię zdecydowanie nie nie nie.
liczba napisanych stron pracy magisterskiej: jedne wielkie zerooo.
ciężko mi się zmobilizować psychicznie, nie wiem jak ruszyć ... mam ostatnie dni, żeby brać jeszcze pod uwagę obronę w październiku. jest naprawdę kiepsko skoro ciągnie mnie nawet do biegania, którego nienawidzę ...
-------
edit
waga przez te 3 tygodnie -1,5kg co jest sukcesem, bo miskę trzymam intuicyjnie bez rozpiski i ważenia składników. bronię się jak mogę od słodkiego, nawet jako tako mi to wychodzi.
oponka brzuszna spłaszcza się powoli, z pleców ładnie mi schodzi, no i mogę sobie w końcu na koniec wakacji pozwolić na krótszą spódniczkę bez kompleksów i doliny spowodowanej kiepskim wyglądem.
za dwa tygodnie idę na wesele wytańczyć się i muszę kupić sobie jakąś sukienkę. gdyby nie parę małych cm w oponie zmieściłabym się w M :P. w L brzydko mi odstaje na wysokości ramion.
czy możecie polecić jakieś hardkorowe ćwiczenie na spłaszczenie brzucha, oczywiście ze zdrowym rozsądkiem?
może znajdę moją wymarzoną eMkę
Zmieniony przez - Agueda w dniu 2011-08-22 14:06:37