przez miesiąc wyrzekłam się nabiału, przeżywałam katusze, ale wytrzymałam 30 dni bez laktozy, bo tu, na forum, uznano, że jest ona przyczyną moich rozwalonych jelit, a co za tym idzie wywalonego brzucha. co dał mi ten miesiąc? NIC, sęk właśnie w tym, że nic się nie zmieniło. tłuszcz na brzuchu swoją drogą, ale wybrzuszenie począwszy od miejsca niedaleko pod biustem, kończąc nieopodal autonomicznej części ciała, nadal jest widoczne. wkurvia mnie to, naprawdę...
staram się trzymać mniej więcej rozkładu 150 białka 120 węgli i reszta tłuszczu, aczkolwiek wiadomo - raz wleci 120 białka i 80 tłuszczu, innym razem 170 białka i 100 węgli. trzymam się zasad, choć i z tym różnie bywa. raz na tydzień zdarzy się "normalny" obiad, płaska łyżeczka dżemu, kolorowy napój. zdarza się, nie zaprzeczę. na daną chwilę wiem, że jem za dużo sera białego :D
ćwiczę. mam intensywny wf 3 razy w tygodniu, bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. raz w tygodniu 1,5 godziny siatkówki. codzienne długie spacery.
mimo wszystko nie schudłam, może nawet trochę przybrałam. nie wiem co teraz, wypadałoby coś zmienić i mam nadzieję, że jakieś rady otrzymam :)
serdecznie pozdrawiam