Wróciłam.
Niestety jako córa marnotrawna. Nie rozpisując się zbytnio dużo alkoholu i pyszne ciasto, które serwowano po każdym posiłku.
Waga poszła o 3kg w górę, ale obwody niespecjalnie, więc liczę, że to głównie woda, bo łydki poszły o 2cm w górę a to jest najlepszy wskaźnik puchnięcia u mnie.
Dzisiaj będzie siłownia i czysta miska i zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądać.
Ale tak szczerze mówiąc takie 3 dni bez diety bardzo dobrze zadziałały mi na psychikę. Jakoś tak odpoczęłam i teraz mogę walczyć od nowa.
Po południu idę na siłownię :)
Miski nie wklejam, bo nie za bardzo jest się czym chwalić. Dopiero jak poszłam na siłownię to odechciało mi się słodkiego. Ja muszę ćwiczyć inaczej cały czas bym jadła słodkie. A jak pójdę poćwiczę, zmęczę się potwornie to później szkoda mi tego czasu i wysiłku marnować głupią czekoladą.
Poza tym moja mama dowiedziała się,że kupiłam Wheya i prawie się popłakała, że zostanę kulturystką i że mam obsesję i generalnie zaraz wyląduję w psychiatryku. Masakra.
Ale przypomniała mi też ważną rzecz. W dzieciństwie miałam dość silny białkomocz- zniknął sam gdzieś w podstawówce. Uważam, że w związku z tym nie powinnam przekraczać 100g białka. To i tak nie jest jakaś bardzo mała ilość, a nerki są dla mnie zdecydowanie ważniejsze.
A i jeszcze trening
Trening A.
Przysiad ze sztanga na plecach po 15 razy 20kg 30kg 35kg
wyciskanie sztangielek skos góra 15* 10kg, 15*10kg
przyciąganie drążka dolnego siedząc do brzucha 15*3 bloczek,15*4 bloczek
uginanie nóg w leżeniu 15*22kg, 15*31kg pomyliłam ćwiczenia
wznosy tułowia z opadu 15, 15, 15
plank chyba jakieś 45 sekund
20 minut orbitrek
chyba 35 kg w przysiadzie to za dużo, zaczęłam kaleczyć wstawałam bujając się z prawej na lewą.
Zmieniony przez - nefretam w dniu 2012-04-16 10:39:15