https://www.sfd.pl/pitbull61__DT__droga_do_startu_w_MPJiW_2020_start_masy,_str_15-t1172367-s61.html#post-19106389
Aby zwyciężać, trzeba być i lwem i lisem...
A teraz ad rem...
Pitbull, ano ucichł, bo nie wszystko neistety ok. Pominę kwestię nawału różnych obowiązków związanych z roszadami a propos pracy i projektów, którymi się zajmuję i od raz przejdę do kwestii samych przygotowań.
Prowadząc test winien jestem wyjaśnienia, a więc sprawa wygląda tak. Jak już pisałem, do PP zacząłem się przygotowywać po długim okresie diety i harówki, w czasie którego wyszła forma niemalże startowa (w sumie potrzebny byłby tylko tydzień do wywalenia wody z 2-3 miejsc), lecz do zawodów było jeszcze 5 tygodni, więc bardzo dużo czasu, przez który trzeba było utrzymać taki dobry stan rzeczy. Niestety, już wtedy czułem megazmęczenie i gdyby nie nagły pomysł startu sugerowany przez znajomych, to wszedłbym w fazę roztrenowania i odżywił trochę nieźle wytarmoszony organizm. Decyzja została jednak podjęta i nie pozostało mi nic innego jak jeszcze mocniej przycisnąć z dietą oraz treningami i trzymać formę do zawodów. Jak się niestety okazało, mój organizm nie dał sobie rady z takim hardowym reżimem, zaś dodatkowe obciążenia związane z życiem prywatnym spowodowały, że dopadło mnie megazałamanie zdrowotne. Pisałem już wcześniej, że jestem bardzo zmęczony i gdyby nie suplementacja, którą zawdzięczam VITALMAXOWI, to chyba zjadłby mnie do końca katabolizm, a ja nie byłnbym w stanie wykonać nawet jednego treningu. Suple pomogły mi przetrwać trudny okres, ale jednak nawet one nie przekonały mojego organizmu, że tak długi czas na ostrej diecie, spore odtłsuzczenie i już nawet odwodnienie oraz próba utrzymania tego stanu to nie jest coś, na co on ma jeszcze ochotę. W rezultacie dopadło mnie skrajne wycieńczenie i wręcz obawa, że przegiąłem i może nawet wątroba od długotrwałego CKD odmówiła posłuszeństwa, że nie wspomnę o jeszcze gorszych ewentualnościach, które przycodziły mi do głowy. Generalnie to nie miałem praktycznie sił wstać z łóżka, zakwasy na nogach nie pozwalały normalnie się poruszać, a kilkuminutowy marsz, choćby do sklepu, wywoływał u mnie zmęczenie niczym po przebiegnięciu maratonu. Jeśli już udało mi się ruszyć na siłkę, to po pierwszej serii marzyłem już o powrocie do domu - źle się czułem, płytki oddech, zero siły w mięśniach, mdłości... jednym słowem tragedia. Szczyt kryzysu przypadł na piątek zeszłego tygodnia, kiedy to po prostu myślałem, ze zejdę i zdecydowałem się udać do lekarza w poniedziałek. Podejrzenia miałem różne, ale przeczucie mówiło mi, że przyczyną takiego stanu jest przede wszytskim zbyt długotrwałą i rygorystyczna dieta pozbawiona węglowodanów i bardzo intensywne treningi (dołożyłem jeszcze niepotrzebnie dodatkowe 1 - 2 sesje aero). Skoro do lekarza i tak miałem wybrać się w poniedziałek, to zdecydowałem, że spróbuję jeszcze innego sposobu na odbudowę "psycho-fizyczną", a mianowicie megahardcorowe ładowanie przez cały weekend, a jeśli trzeba będzie, to dłużej. Czegoś takiego oczywiście nie powinno się robić na 3 tyg. przed zawodami, ale szukałem jakiejś deski ratunku, bo w stanie w jakim byłem, to o jakichkolwiek dalszych przygotowaniach nie było nawet mowy.
Zacząłem więc w piątek wieczorem po skróconym i tragicznym treningu, który ledwo co dokończyłem. I gwoli ścisłości, nie liczyłem ani węgli ani tłuszczów, oczywiście starałem się nie przesadzać, ale przez te 3 dni wciągnąłem w siebie gigantyczne ilości nie tylko ryżu, płatków owsianych czy wafli ryżowych, ale także orzeszków solonych, naleśników, lodów i owoców. Myślę, że wartość przeciętnego ładowania przekroczyłem co najmniej trzykrotnie. I teraz nie chciałby zapeszać, ale... póki co efekt POWALAJĄCY! Przede wszystkim jeśli chodzi o ogólne samopoczucie oraz powrót witalności! Już wieczorem w sobotę czułem się znacznie lepiej, myślałem trzeźwo, nie byłem przybity, zamulony i mogłem przejść kilka kroków bez totalnego wyczerpania. No i nie chciało mi się non stop spać! Niedziela - jeszcze lepiej! Zas poniedziałek, kiedy to wykonałem pierwszy trening po tym węglowym szaleństwie, to po prostu eksplozja euforii! Ciężary latały po siłowni, mięśnie owszem, zalane, ale też mega napęczniałe i żyły wychodziło nawet mimo tego, że o dobrej rzeźbie nie było nawet mowy po takim przedłużonym weekendzie. Ale to było dla mnie i tak sprawą drugorzędną, a najważniejsze było to, że po prostu znowu poczułem, że żyję, że normalnie funkcjonuję! Po tym zacząłem się wahać, czy nie przejść teraz na dietę niskowęglowodanową, czy też jednak wrócić na CKD, na której wiem, jakich efektów mogę się spodziewać, jeśli chodzi o wycinkę. Długo biłem się z myślami, a obawa przed ponownym wpadnięciem w wyżej opisany stan skłaniała mnie coraz bardziej do węgli, jednak summa summarum postanowiłem wrócić do tłuszczówki nie chcąc jednak dokonywać aż tak drastycznych zmian zaledwie 3 tyg. przed zawodami, z których jednak nie chciałem zrezygnować. I tak już od trzech dni ostro cisnę z CKD, treningi wychodzą bardzo pozytywnie, ale nie chcę za bardzo zapeszać, żeby nie powtórzyło się to co w zeszłym tygodniu, bo tego teraz się najbardziej boję. Oczywiście muszę teraz sporo nadrabiać, bo zalałem się całkiem mocno (mam jednak nadzieję, że nie nabrałem zbyt dużo tłuszczu), ale na szczęście odzyskałem równowagę psycho – fizyczną i próbuję ratować całą sytuację. Mam nadzieję, że jakoś to będzie, oby tylko nie powrócił ten tragiczny, niemalże chorobowy stan z zeszłego tygodnia.
Powracam też jednocześnie do testu, więc na pewno jakieś wpisy ode mnie będziecie mogli ode mnie przeczytać teraz częściej… o ile nic mi się znowu nie przytrafi:P… Odpukać!!!:)
Pozdrawiam wszystkich!!
Zmieniony przez - _Lukasz_K_ w dniu 2010-10-01 02:27:44
SIŁA, SPRAWNOŚĆ, PIĘKNO - JEDNYM SŁOWEM - VITALMAX!!!
Serdecznie zapraszamy do sklepu ATLETA!!! www.atleta.pl
Odżywki oraz suplementy VITALMAXA i innych firm w najlepszych cenach!!!
Zapraszam do śledzenia mojego TESTU: Droga do PP 2010 z VITALMAXEM!!!
http://www.sfd.pl/TEST:_DROGA_DO_PP_2010_z_VITALMAXEM!!!-t646535.html

powodzenia na zawodach i wracaj do normalnosci,szkoda zdrowia

CZERWONY HANDLARZ
Bene mori praestat, quam turpiter vivere
...pisales ze ktos Ci pomaga/doradza - co oni na to
zdarzylo sie pewnie nie raz i jeszcze sie zdarzy - tak jak napisales za wczesnie z forma o te 2-3tygodnie
dojsc trudno - ale dotzrymac z forma jeszcze gorzej te kolejne kilkanascie dni
"Cóż jest trucizną?
Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną!".
BLOG: http://www.sfd.pl/t1033576.html
Moja Metamorfoza-
http://www.sfd.pl/ProteinBar__metamorfoza-t770495.html
oby nic już nie popsuło przygotowań.zdrowia
sog za wytrwałość

I troche teraz jest wszystko wspak , obys bardzo przemyslanie postapil odnosnie zabawy jaka trzeba wykonac na koncu

Zycze Ci bys nie zrobil sie ani plaski,ani nie zostal w zbedna woda !
OwneD
Off since 01-09-2010 r.