23.08.2008 - Puchar Polski w TS
Na wstępie powiem, że się nie udało ale od początku
Na zawody pojechałem bez trenera, który niestety nie dostał wolnego w pracy. Dobrze, że tata mógł mnie zawieźć bo takto w ogole bym się na zawody nie dostał. Na miejscu byłem koło godziny 14. Organizacja zawodów całkiem niezła choć jak zwykle poślizg był. Laski start zaczęły o godz 15 a planowany start facetów z godziny 17:30 przesunął się na 18 a w dodatku zamiast jednej grupy kat 56,60 i 67,5 zrobili dwie (56, 60) oraz 67,5, więc mój start przeunął się jeszcze bardziej co średnio mi pasowało bo i tak pól dnia musiałem przeżyć na bcaa i 100g piersi z kurczaka bo waga o 15:30 była a nie byłem pewny jak to z tym u mnie będzie chociaż okazalo się, że dobrze bo ważyłem tylko 66,9(w sumie trochę mało, ale to chyba stres przez zawodami mnie tak wychudził bo dzień wcześniej wazyłem ~68).
Teraz podejścia. Na początku planowałem iść po najmniejszej linii oporu tj 80 80 242 co dawałoby mi 3 klasę sportowąwymaganą do klasyfikacji i rekord. Jednak wypadałoby się obcykać z pomostem w ciągu i zacząć niżej za naradą KubySNK(dzięki) zrobiłem 400 w pierwszych podejściach bez rekordu. Siady szedłem 80, potem 100(hehe śmiech na sali) a ławkę 80. Z pierwszym podejściem ciągu był ten problem, że w zawodach brał udzial jeszcze Artur Giczan, który również miał ochotę na rekord. On w pierwszym miał 230 a ja 220, więc szedł po mnie i mógł kontrolować moje podejścia. 220 wciągnałem na miekko(choć czułem, że z zabraniem coś jest nie tak). Na drugie dałem równe 242. Giczan wciągnął 230 leciutko i tak jak się spodziewałem na drugie dał 242,5....ale ******le i robię swoje. Po wyczytaniu mnie do drugiego podejścia pojawił się problem w postaci braku mniejszych talerzy niż 1,25kg.....i obsługa przez 5 minut kombinowała co by to zrobić a ja z super mocno zapiętym pasem ledwo oddychający czekałem(ten pas to mój nowy patent na końcówkę dociągania. super mocno zapięty trzyma praktycznie prosto tę częśc grzbietu, którą zakrywa przez co skraca się "ramię" i znacznie łatwiej dociągnąć). Po kilku minutach spytali się czy moga mi jednak nałożyć 242,5 i zgodziłem się bo było mi to jak najbardziej na rękę biorąc pod uwagę podejście Giczana. Niestety spadek wagi sprawił, że kostium zrobił sie za luźny i nie było takiej petardy z dołu jak zwykle. Dociągnąłem ledwo do kolan i wiedziałem, że już nie wejdzie, więc puściłem bo szkoda było sił tracić. Po mnie podchodził Giczan....skubany wciągnął do końca; nawet lekko(przynajmniej tak wyglądalo) ale mu sztanga z dłoni wypadła i odetchnałem z ulgą. W trzecich podejściach obaj poprawialiśmy. Tym razem on szedł przedemną bo miał niższy nr startowy ale w tej próbie zabrakło mu sił. Kolej na mnie....pełna ****a...pełne skupienie. Wy***ałem najmocniej jak mogłem i poszło trochę lepiej niż pierwsze ale to było za mało.
Morał: Muszę kupić nowy kostium rozmiar mniejszy, albo ten zszyć bo potem na starcie przy niskiej wadze nie mam takiej petardy z dołu.
Film mam tylko z 220 i z pierwszej próby na 242,5. Moze jakieś filmiki będą na stronie Arka Znojka.
PS: Na koniec zostawiłem jedną dobrą wiadomość. Spacerując sobie przed startem po hali Społem natknąłem się na zaktualizowany kalendarz....i wynika z niego, że w listopadzie są w Wawie mistrzostwa w Martwym Ciągu
Tam po raz ostatni w tym roku spróbuję swoich sił w biciu rekordu. Czasu jest sporo i jeżeli nic złego(odpukać) mi się nie przytrafi to uda się na 100%! Najpierw jednak muszę trochę odpocząć i wziąć się za naukę bo w trakcie sesji chorowałem i teraz czeka mnie kampania wrzesniowa. Jak tylko się z tym uporam to wracam do
treningów na pełnej ****ie!