Hej :)
U mnie ostatnio dieta średnio- śniadanie standardowo, 2 też, na obiad sama fasolka szparagowa, ale za to pod wieczór najadlam się śliwek (przeklęte węgle) i o 21
serek wiejski.
Wiem, mało białka, ale jakoś nie potrafię tego zmienić. Nie chcę wpier.dzielać mięcha, są wakacje, jest tyle owoców i warzyw, że aż grzech jeść głównie mięcho. Postaram się w tym tygodniu dodać więcej warzyw strączkowych, nie chcę przesadzać też z jajkami (cholesterol), no i mimo wszystko dodam mięso.
Ćwiczenie jak najbardziej ok- przed wczoraj basen, wczoraj biegałam i ćwiczyłam rączki.
Co do zwolnienia metabolizmu: może nie bardzo się na tym znam, ale wydaje mi się, że mój metabolizm i tak poszedł do przodu. Przy takim odżywianiu jakie miałam przez 16 lat, to co jest ostatnio to i tak duży krok (dla porównania: mój jadłospis wyglądał tak: rano nic, w szkole buły z jakimś mięchem, do domu wracałam o 18-20, solidny obiad i jeszcze się na wieczór czegoś napchałam- słowem tragedia).
Jeśli chodzi o liczenie kalorii: zawsze się tego wystrzegałam i nadal się wystrzegam. Nie wiem czemu denerwuje mnie to i myślę, że gdybym zaczęła liczyć kalorie i starać się to starannie je rozkładać, a później jeszcze dokładnie przestrzegać, to odpadła bym po 3-4 dniach. Póki co jak sami widzicie nie daję sobie rady z dobrym wypełnianiem 10 zasad, więc chciałabym najpierw to na dobre wprowadzić do swoich nawyków.
Poza tym zamiast siedzieć przed kompem i sprawdzać co ile ma kalorii, wolę iść na spacer
Dzięki jeszcze raz za wszystkie rady i życzę miłego dnia!
:)