Dziś dzień treningowy:
rozgrzewka - 5 min - bardzo intensywne rozciąganie, wymachy itp.
B
martwy ciag 10/8/6/4 - 45/48/53/58
wyciskanie zolnierskie 10/8/6/4 - 13/15/18/20
wykroki ze sztanga 10/8/6/4 - 25/28/30/33
wyciskanie sztangielek na laweczce skosnej 10/8/6/4 - 8/9/10/12,5
wyciskanie francuskie sztangi lezac 12/10/8 - 13/15/18
+ 40 min aero na orbitreku.
Zaliczyłam dzisiaj progres w MC, bo pozyczyłam paski on chłopaka i czuję, że nastepnym razem mogę jeszcze zwiększyć.
Jest też niby progres w wyciskaniu francuskim, ale... chyba jednak nie. Normalnie ćwiczę na gryfie prostym i wiem, że waży ponad 10kg(może 12), ale ja zawsze zkaładam, że 10 i tak go liczyłam. Dziś przy francuskim uzyłam łamanego gryfu, który jest minimalnie cięższy po sztangi 10kg, więc będzie miał pewnie niewiele więcej. No i nawet ładując na gryf te 8 kg szło mi dużo łatwiej niż na prostym z dodakowymi 5 kg (wiec może jednak wazy nawet więcej niż te 12kg) - może to budowa gryfu... nie wiem, ale zacznę robic na łamanym, bo strasznie ciężko u mnie o progres w francuskim. Martwię sie troche też o wyciskanie sztangielek, bo juz powoli zaczynam odczuwać te 12,5 jak taki przyzwoity ciężar, ale że mogę więcej... tyle, że następne sztangielki to 15kg a to mnie zmiażdży... a nie chce być skazana na te 12,5, bo 8kg już robi się za lekkie. Mogłabym zaczynac od 10kg, ale nie mogę stać w miejscu nie zwiększając ciężaru.
Miałam dziś też problemy z kościa krzyzową - z resztą juz od jakiegoś czasu, ale dziś wyjątkowo dokuczało podczas ćwiczeń. Boli mnie część nad prawym pośladkiem (nie wiem o co chodzi), najbardzien przy martwym ciagu i wykrokach dawało się we znaki.
Odnośnie jedzenia to... zmartwiłam sie troche swoja niewiedzą... smażyłam łososia na maśle...(podobno, że jak wliczam w bilans to mogę) ale Ruda mnie naprostowała i jutro sobie sklaruję masło... Mam nadzieje, że się to na efektach diety nie odbije.
Myslałam też, żeby w końcu ukisić kapuste, ale cholera nie mam w czym, więc musze zakupić chociaż jakiś duży garnek, a narazie mnie nie stać. Ale jak tylko nasze sprawy tutaj się już ułożą, to na pewno się wezmę za kiszenie.
Jestem też w szoku, że nie ciągnie mnie do slodkiego. Chyba owoce zastapiły mi słodkości i dobrze mi z tym. Na diecie czuję sie bardzo dobrze i chciałabym się tak odżywiać już do końca życia. Strączki mogłabym jeść w każdym posiłku... zwłaszcza fasole...
Cieszę się ze zmian, bo jestem bulimiczką (terapia zakończona w 2006) ale wciąz miałam "napady", zwłaszcza jak zjadłam coś słodkiego, więc w zasadzie do tej pory wymiotowałam regularnie (przynajmniej raz w tygodniu) - odkąd byłam na jakiejkolwiek diecie. Odkąd jestem tu na Ladies - nie mam powodu, żeby to robić i czuję się super :)
Micha na jutro:
Zmieniony przez - mathilda w dniu 2012-01-06 20:19:58