To jest mój pierwszy post tutaj, chociaż czytuję forum już od dość dawna. Od paru miesięcy wdrażam się w ćwiczenia na siłce, no i oczywiście walczę z dietą. Staram się podejść do tego rozsądnie - dużo czytam, sprawdzam, nie rzucam się na pierwszy lepszy plan posiłków itp. Z rozpisaniem diety, ułożeniem posiłków itp nie mam problemu - natomiast mam problem ze zjedzeniem ich...
Ważę 95 kg, mam 187 cm wzrostu, więc mały nie jestem, zawsze mi się wydawało, że umiem sporo zeżreć, ale jak zacząłem jeść konkrety - kurczak, ryż, makarony, tuńczyki itp (żelazny zestaw diety masowej) to się okazało, że fizycznie nie jestem w stanie w siebie wepchnąć tych 3500 kalorii, które powinienem przy swojej aktywności zjeść, żeby przybrać na masie. Liczę sobie na co dzień i jestem w stanie upchnąć jakieś 2500-3000 w lepszy dzień - a i to licząc białeczko i carbo po treningu. Idzie jakoś do wczesnego popołudnia, ale od 16-tej to już jakby mi ktoś betonu nalał w żołądek - jestem zwyczajnie najedzony i sama myśl o dopchaniu czymś jeszcze po prostu mnie odrzuca... Waga mi nie spada, wizualnie powiedziałbym, że tłuszcz przechodzi w mięśnie, bo szczupleję, ale rosnąć też nie chce, ani kilograma... Poradźcie, panowie, co z tym zrobić, bo chciałbym tak do stówki dobić...