*[Jeżeli jesteś Pumą, Apokalipsą czy inną osobą która jest w stanie mi pomóc, a nie chce Ci się/nie masz czasu czytać historii mojego życia - przejdź do akapitu oznaczonego gwiazdką]
Mam 22 lata i z czego 4 ostatnie poświęciłem dążeniom ku porządnej sylwetce. 4 lata błędów, prób i poszukiwań. Niestety, była to parodia rozwoju, okres ciężkiej pracy i wyrzeczeń, pasmo niepowodzeń i rozczarowań. Mimo zapowiedzi ze wstępu, nie chciałbym jednak nikogo zanudzać dlatego proponuje błyskawiczny przegląd przy pomocy zdjęć. I nie chodzi tu o scenariusz do filmu "Ruggiero - Prawdziwa Historia", chce w ten sposób przybliżyć moją drogę i genezę problemu.
Poważne treningi rozpocząłem pod okiem starszego, doświadczonego kolegi, katowaliśmy split - wiele ciężkich serii, duże ciężary, po treningu zdarzało wyglądać się tak http://img64.imageshack.us/img64/7126/42266313.jpg była to jednak oczywiście zwykła pompa i już na drugi dzień wracałem do szarej rzeczywistości. Kolega uczył mnie techniki a na treningach dawał popalić, jednak nie było mowy o rzeczach typu 'celowe roztrenowanie' czy regularna, zaplanowana progresja. Po wejściu na 'pewien level' szybko znalazłem się w ślepym zaułku.
Kombinowałem jak koń pod górę, w końcu na wiosnę 2008 roku Rothen zapoznał mnie z FBW i rozpisał prowizoryczną dietę gdyż wspaniałomyślnie stwierdziłem iż 'ustalanie zapotrzebowania itp będzie za trudne'. Pamiętam że tamtego lata trenowaliśmy szczególnie ciężko, na treningach dosłownie padałem na ryj, do tego w pozostałe dni tygodnia bardzo dużo i intensywnie graliśmy w kosza. Zdjęcia z tamtego okresu http://img694.imageshack.us/img694/3630/lipiec10.jpg http://img14.imageshack.us/img14/7773/czerwiec1.jpg oczywiście nie może się to równać z wymiataczami pokroju Raczka ale jak na mnie był to całkiem niezły wynik, tym bardziej że parę miesięcy wcześniej świeciłem brzuszkiem. Wyczerpujące treningi i koszykówka, mimo braku porządnej wyliczonej diety dały rezultaty. Co ciekawe czułem się wtedy bardzo źle i przede wszystkim CHUDO.
Odczekałem więc dwa tygodnie, zwiększyłem kalorie dodając oliwy z oliwek, zaprzestałem gry w kosza.. i zalało mnie w trzy dupy. Przyrosty mięśni może i były ale na tle brzucha nie było ich widać. Frustracja była już tak duża że pierwszy raz odpuściłem na 2 miesiące trening i zacząłem się objadać, efekty były oczywiste. W lutym tego roku postanowiłem jeszcze raz podjąć walkę i zacząć od nowa. Tym razem obliczyłem w końcu zapotrzebowanie i przy pomocy kolegów z działu 'odchudzanie' ułożyłem dietę. Nic nie było w stanie mnie zatrzymać, FBW + HIIT + jeden dzień wolnego. Dawałem z siebie wszystko. Jak widać na zdjęciu znowu było chudo http://img51.imageshack.us/img51/9598/pored.jpg mimo tego byłem bardzo sfrustrowany gdyż mimo wychudzenia wystawał mi brzuch a ja nieświadomy jeszcze wtedy mojej hiper-lordozy myślałem że nie chudnę. Okroiłem jeszcze bardziej kalorie, dodałem obiegówki. Czułem się już bardzo źle a sylwetka stała się po prostu nieznośna http://img191.imageshack.us/img191/247/po2.jpg może i było tu beznadziejne światło ale nie zmienia to faktu że estetyka stała się zerowa.
Doszedłem w końcu do wniosku że wyglądam tak źle bo zbyt długa radykalna redukcja popaliła mi mięśnie. Skąd klatka, skąd mięśnie brzucha kiedy nie ma masy. Czekałem więc na zapowiadany eksperyment masowy Pumy który ostatecznie nie nadszedł. Znowu 2 miesiące przerwy.
*
Kumpel z którym ćwiczę wrócił w połowie października do kraju. Rozpisałem HST, max'y, 2 tygodnie przerwy - operacja masa - startujemy. Czułem się świetnie, już po tygodniu 10-tek poczułem się wyraźnie większy. Szczególnie w klatce która była moją odwieczną bolączką. Moim ulubione, świeżo zakupione poręcze okazały się dobrą inwestycją. Zacząłem dobrze wyglądać w koszulce, zwrócili na to uwagę nawet moi znajomi co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Pomyślałem że to nie ze mną było coś nie tak a z moimi niewłaściwymi metodami (ten HST jest moim pierwszym treningiem z zaplanowaną progresją ciężaru).
Wszystko było świetnie aż do dzisiaj kiedy to postanowiłem zrobić sobie zdjęcie. Wyobraźcie sobie - czujecie się świetnie, czujecie się coraz więksi, dajecie z siebie wszystko na treningach, czujecie prace mięśni, jesteście przekonani że w końcu idziecie w dobrym kierunku po czym robicie sobie zdjęcie i widzicie coś takiego http://img27.imageshack.us/img27/2462/terazf.jpg ...
OK - klata faktycznie jest trochę większa, nic dziwnego że pod koszulką wyglądało to dobrze. Ale ten zalany brzuch..brak kapturów, a z boku hiper-lordoza wypychająca zatłuszczony basior, kaleka roku. Przecież to wszystko wygląda okropnie. Moje ciało nie nadąża chyba za umysłem, czułem się świetnie, myślałem że wyglądam coraz lepiej. Staram się stłumić kolejna frustracje i szukam przyczyn. Zalany brzuch - zła dieta. Ale przecież dietę zatwierdzili mi koledzy z działu 'odżywianie' https://www.sfd.pl/Porządna_dieta_na_mase_przy_HST-t542669-s2.html poza tym gdyby brzuch był efektem zbyt dużej ilości kalorii to przyrost mięśni byłby przecież większy. Trening też jest przecież ok https://www.sfd.pl/HST__Reaktywacja-t507030-s10.html
Jestem ogromnie niespełniony i sfrustrowany. Wszystko podporządkowuje diecie i treningom, daje z siebie wszystko, mimo to nie mogę dojść do niczego. Bo co da mi ten HST, kończy się dopiero 4 tydzień a ja już zarobiłem świąteczny brzuch mikołaja.
Miałem plan, zacząłem zwalczać hiper-lordozę, rozpisałem dobrą dietę, myślałem że dzięki masie mięśniowej spale jeszcze dodatkowo trochę tłuszczu. Myślałem że jestem w końcu drodze ku porządnej sylwetce. Nie wiem już w jakim iść kierunku. Dokończę HST a potem pewnie znowu redukcja, ale to jest już błędne koło. Jest ktoś w stanie poradzić mi coś innego niż wycofanie się?