Tak wiec mam 18 lat i 195 wzrostu. I jeszcze jakis czas temu bylem normalnym watlym czlowieczkiem zyjacym na tym swiecie, jednak do czasu. Pewnego dnia pomyslalem sobie: "A moze zaczne cwiczyc? Skoro inni moga to czemu nie ja?" Poczatek hmm wydaje sie wszystko proste, isc pocwiczyc i po 3 dniach sie jest napakowanym... Takie myslenie tez mialem. Jednak nie dlugo... Kiedy w glowie zaczynaly sie rodzic zamysly cwiczenia, to szybko uswiadomilem sobie, ze tak chcialbym cwiczyc, tylko gdzie?? Miejsca nie bylo, piwnice zajete wszedzie i wiele wiele innych przeszkod... Trening typowo na silowni, nawet takiej domowej prysl bardzo szybko i tu moja przygoda omal sie nie skonczyla... Jednak chcialem, bardzo chcialem cos zrobic, no i wykombinowalem dwie hantle 5 kg. Mozecie sie smiac, ale na nic innego, lepszego nie stac mnie bylo. Tak, tak kiedy odkrylem forum sfd szybko w wyszukiwarce wpisalem po prostu "hantle". Wiele bylo postow, gdzie widzialem slowa: "5 kilogramowymi hantlami nic nie zrobisz, idz na silownie", i faktycznie, teoretycznie myslac to 5 kilogramowymi hantlami nie wiele mozna zdzialac... a jednak mozna... Poczatkowo moje cwiczenia to kilka machniec dziennie tymi hantelkami i tak robilem przez jakis czas. W koncu ulozylem sobie plan treningowy majac do dyspozycji krzesla, taborety i wlasnie te hantle, do tego siebie. 3 taborety ustawione i laweczka gotowa do wyciskan, rozpietek itp. I tak sobie cwiczylem i cwiczylem, zwiekszalem liczbe powtorzen, liczbe serii, poprawialem technike. Wiadomo, dla mnie, czlowieka nie majacego do czynienia z cwiczeniami silowymi to 5 kg i tak bylo sporo. W koncu liczba powtorzen jest znaczna, technika cwiczen bardzo dobra. I co najwazniejsze efekty cwiczen powoli (jak to thiago pisal w swoim artykule) malymi kroczkami ida do przodu. Ze znikomego, niecalego 29 cm w bicepsie wzroslo spokojnie do 33, klatka zaczyna powoli jakos wygladac, podobnie plecy. Do tego odzywianie. Odrzucilem zarcie typu chipsy, pizza itp. Nic z tych rzeczy staram sie nie ruszac. Jem sobie platki, otreby pszenne, jaja, ryz, makaron, twarog, pije mleko i wiele innych bez zadnej okreslonej diety. Po prostu jem na "oko" i jakos do przodu to sie kreci, bo z 66 kg przytylem na 71. Na chwile obecna pisze ten artykul bedac po swoich cwiczeniach. I chociaz tyle moge narazie dla siebie uczynic. Czuje sie zmeczony, jednak wiem, ze zostane wynagrodzony. Teraz tym bardziej chce mi sie cwiczyc wiedzac, ze bede mial upragniona silownie. Razem z kolega robimy u niego w piwnicy. Odmalowane juz jest, czysto i wszystko gitarka i mamonki tez troche sie odlozylo, wiec na sprzet na poczatek starczy.
Ten post chcialbym zadedykowac w szczegolnosci osobom, ktore sa podobne do mnie. Osobom, ktore bardzo chca jednak nie zawsze da sie to wykonac. Jednak uwierzcie: da, sie jesli sie bardzo chce to mozna bardzo wiele osiagnac. Nie mowie tu, ze ja machajac sobie tymi "piatkami" stalem sie postury ludzi, ktorzy cwicza na silowniach prawdziwego zdarzenia. Po prostu, jesli ma sie choc odrobine checi to chociaz tyle mozna ot tak dla wlasnej przyjemnosci i lepszego wygladu porobic. Tak sobie mysle, ze znane powiedzenie: "Dla chcacego, nic trudnego" jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu.
Pozdrawiam wszystkich! Przede wszystkim tych watpiacych, aby wytrwali w swoich zalozeniach. Pozdrawiam schnapik