- Pobiegłbym, ale na piwo - odparł niedźwiadek.
I ja na to przystałam. Uzbrojeni w Tyskie, Bojana Mango i książęce Cherry udaliśmy się z towarzyską wizytą do znajomych.
Pochwalić się muszę, że tolerancja na alkohol u mnie marna. Do tego wczoraj upiłam podchwytliwie. Żadnych oznak upojenia nie przejawiałam, gadka spójna, myśli spójne, krok pewny. Przywiodłam trochę pląsającego niedźwiadka do domu, chałupę ogarnęłam, siebie ogarnęłam i lulu.
A rano kac morderca, nie miał serca. Słuch nietoperza, węch bloodhounda. Ból przy ruchach gałek ocznych. Eksplodująca głowa. Koty tak strasznie donośnie tupały!
Wmuszone na siłę śniadanie, na szczęście ze mną zostało.
Cały dzień stracony.
Ucięłam sobie 4 h drzemkę w ciągu dnia, pomogło, ale łeb dalej w jakimś koszmarnym ucisku.
Nigdy więcej alkoholu. Przez najbliższe 2 tygodnie. Pasowałoby całkiem odstawić dla zdrowia i formy, ale ja piwolubna, a i ulegam w tym temacie presji towarzystwa(chociaż tyle, że rzadko wychodzę).
Jak się trochę jeszcze ściemni wyjdę na lajtowy spacerek. A od jutra, gdy mam nadzieję, że wrócę do życia - przenoszę się tutaj: https://www.sfd.pl/Wakacje_2021_Fattyciak__under_construction-t1211600-s3.html
Zmieniony przez - fattyciak w dniu 2021-04-25 18:21:10
Plusz w gibkie ciałko na lato -> https://www.sfd.pl/Wakacje_2021_Fattyciak__under_construction-t1211600-s3.html