Jawor nie bądź taki skromny no ładne kilometry robisz na tym rowerze.
Co do samego biegu było fajnie, bez umierania, nawet chyba troszkę zbyt asekuracyjnie. No i po tartanie tak lekko się biegło. Oficjalną życiówkę mam z zeszłego roku 20:53 więc troszkę zabrakło ale i tak jestem mega zadowolona.
I chyba wraca satysfakcja i przyjemność. Bo niestety był moment , że byłam wiecznie niezadowolona z siebie, za mało , za wolno, słaby progres. A w końcu bieganie to ma być dodatek do mojego życia a nie na odwrót. I ma przynosić satysfakcję a nie rodzić frustrację.
Co nie oznacza , że nie zależy mi na wyniku :)
"Mówisz, że możesz – to możesz. Mówisz, że nie możesz – to nie możesz. Więc sobie wybierz". Mistrz Zen Seung Sahn
https://www.sfd.pl/Dziennik_biegowy_Nadine-t1196269.html