Miło mi, że ktoś mnie czyta :) Bo osiagnieć niet, zdjęć mało i w sumie to pierniczę głupotki.
Co do tabletek pomagających żyć w te dni - ja ćpię. Nie przeginam, ale biorę przeciwbólowe profilaktycznie, przed snem bo już nieraz doświadczyłam mało przyjemnej pobudki, gdzie człowiek na czworakach wypełzał z wyra po prochy i czas czekania na ulgę dłużył się w nieskończoność. Najcięższy dzień to drugi - i czuję się jak ściera i leje się ze mnie. Załatwiłam 2 pary spodni - do wywabiania takich plam polecam wodę utlenioną ;)
Na siłowni byłam wczoraj(ręce) i dzisiaj(nogi i plecy). Sobą bym nie była, gdybym przygód nie uświadczyła - najpierw jako upocona baba wcześniej spsikana słodkim dezodorantem stałam się obiektem pożądania wygłodzonej muchy. Skubana stwierdziła, że wlezie mi do ucha i wwierci się w mózg. Leżąc na maszynie do uginania podudzi(?) ćwiczyłam wiec i plecy i ręce bo insekt był wyjątkowo upierdliwy.
Następnie za kompana miałam ryczącego faceta. Ryki i okrzyki bojowe przy mierzeniu się z ciężarem jestem w stanie zrozumieć, natomiast puszczania ciężaru gdy cwiczy na wyciągu już nie - ciężar wracał z hukiem od którego trząsł się budynek a on sobie ryczał
Jest i progres. Nigdy nie byłam w stanie się podciągnąć. Dalej nie mogę
Ale ja już DRGNĘ w górę :D Jestem z siebie taka dumna :D
Zmieniony przez - fattyciak w dniu 2018-07-29 14:05:26