zaczęłam ćwiczyć interwały bo nie mogę na siebie patrzeć. Jestem strasznie zła na siebie, że się poddałam i wyglądam najgorzej od lat i nie mieszczę się w ciuchy. Chcę w miarę możliwości jak najszybciej chociaż w ubraniu wyglądać ok. Praca od "skinny fata" (choć ja w swojej ocenie byłam zawsze raczej fat niż skinny albo chociaż slim) do ładnej, apetycznej sylwetki, wymaga chyba minimalnie mniej czasu niż praca od grubaska do apetycznej sylwetki (przynajmniej tak mi się wydaje) i jakoś na logikę wmawiam sobie, że ze szczupłej sylwetki trudniej mi będzie zamienić się np. w Natalię Gacką, którą zawsze podaję jako przykład jędrnego ciała, które mi się nie podoba.
Dodatkowo - nigdy nie byłam na siłowni, do najbliższej mam daleko i średnią możliwość dojazdu, ale nie jest tak, że nie chcę włączyć treningu siłowego. Chcę tylko się wstydzę i znajduję milion wymówek dlaczego nie powinnam tego zrobić. Chętniej się tam wybiorę nawet jako skinny fat niż jako fat :).
Co do diety to zostanę zlinczowana pewnie, ale ta dieta wygląda dużo lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu - przynajmniej nie ma w niej żadnego syfu, a tego od jesieni zeszłego roku było w moim jadłospisie baaaaaardzo dużo. No nic - wrzucam. Zdjęcia kiepskiej jakości - nie chciałam robić nowych bo bałam się, że mnie załamią. Tak też się stało, ale nie ma co płakać - trza się za siebie brać :).