PODSUMOWANIE I MIESIĄCA
Witam wszystkich w pierwszym podsumowaniu miesiąca! Dzisiejszy wpis będzie pewnie przydługi i dużo w nim będzie mojego „gadania”, ale co by Was nie zanudzać od początku zacznę z samymi konkretami - liczbami, zdjęciami itd. Później kto wytrwalszy będzie mógł poczytać trochę moich wypocin, opiszę po prostu jak wyglądał cały ten miesiąc z mojej perspektywy, a przynajmniej postaram się opisać
Swoją drogą jestem ciekaw ile osób było ze mną przez ten cały miesiąc i śledziło moje poczynania
Koniec tego wstępu, lecimy z podsumowaniem
Pierwszą rzeczą, którą Wam pokażę będą zdjęcia.
Przód:
Bok:
Tył(Nie miałem zdjęcia od tyłu jeszcze sprzed projektu, więc dla porównania dałem zdjęcie po 1 tygodniu pracy nad sobą):
Nie wiem czy powinienem się wypowiadać czy nie, ale w „dwóch słowach” powiem, iż wiem, że przede mną OGROM pracy i nie będzie to miesiąc, dwa, ani nawet pół roku, ale już pierwsze efekty widzę i jestem z nich bardzo zadowolony i na pewno jest to dla mnie motywacją do dalszej pracy, a ocenę efektów po tym miesiącu w głównej mierze pozostawiam Wam i czekam na komentarze
Zdjęcia były, to teraz czas na liczby
Podsumowanie jak to wyglądało na początku i jak to wygląda dzisiaj:
A tutaj Wam wrzucę arkusz Google jak się to wszystko prezentowało na przełomie miesiąca (na screenie nic by nie było widać):
Codzinne pomiary pierwszego miesiąca
Wiem, że dziwnie wygląda ta różnica w 2 pierwszych dniach, nie wiem czym to mogło być spowodowane, ale może po prostu woda puściła i nie tylko. Błąd pomiaru oczywiście jest możliwy(oprócz wagi), chociaż przez cały ten czas mierzyłem się w taki sam sposób.
Z konkretów chyba na tyle, teraz czas na moje wywody… Kurde, nie mam lekkiego pióra, więc idzie mi pisanie tego dość ciężko
Mówiąc, że ten miesiąc był łatwy, lekki i przyjemny na pewno minął bym się delikatnie z prawdą
Tak naprawdę pod wieloma względami było ciężko. Ciężkie z pewnością były
treningi 
Marian dostosował treningi pode mnie pod każdym względem, nie kazał mi się katować ćwiczeniami, które były by po prostu ciężkie dla mnie do zrobienia(technicznie) ze względu na balast, który posiadam, a ja w zamian za to chciałem się trochę odwdzięczyć swoim zaangażowaniem. Na każdym treningu dawałem z siebie wszystko. Kilka razy zdarzyło mi się tak, że dawałem sobie taki wycisk, że w głowie pojawiała się myśl żeby skończyć trening w połowie i jechać do domu, ale od razu też zapalała się lampka, że po prostu nie mogę tego zrobić. Odpuszczę sobie teraz, to nie będę mógł sobie spojrzeć w oczy, że prosiłem o szansę i ją dostałem, a nie potrafię jej wykorzystać, więc nie wiem skąd, ale nagle pojawiała się taka moc, że trening kończyłem nie na 100, a na 110%.
Były też pewnie 2 albo 3 dni, w których mówiłem sobie po obudzeniu „ale mi się nie chce, może sobie odpuszczę, albo jutro odrobię ten trening”. Na szczęście te głupie pomysły nie weszły w życie ani razu, bo z doświadczenia wiem, że nigdy nie ma tego „jutra”.
Z trzymaniem michy za to nie było wcale tak źle. Bardzo duży udział ma w tym moja mama, która bardzo mocno mi pomaga i jestem Jej za to strasznie wdzięczny. Bardzo często się zdarzało, że mi gotowała, albo przygotowała posiłki choćby do pracy, bo ja na to nie miałem czasu, ze względu na treningi, uczelnię i pracę. Wiem, że dla Niej też to było w pewien sposób męczące, bo wywierałem mocną presję, że wszystko musi być zawsze dokładnie zważone i spędzała przez to sporo czasu w kuchni. Efekty, które widzi chociaż trochę wynagradzają Jej pracę i może dlatego nigdy nie narzeka, że tak wykorzystuję Jej pomoc
Przez cały miesiąc trzymałem michę na 100% - zero wyjątków, cheat mealów czy czegokolwiek innego. No może wpadło to jedno piwo i łącznie z 1.5l napojów „zero”

Jedynie jednego dnia jest „75%”, bo w dzień imienin uciekł mi po prostu ten jeden posiłek
Dużo było momentów i okazji, gdzie znajomi czy rodzina kusiła żeby coś sobie podjeść, ale twardo się trzymam i nie odpuszczam. O wiele łatwiej jest z resztą trzymać michę na 100% niż sobie popuszczać pasa co jakiś czas i mówić, że „ja to kontroluję, od czasu do czasu jak coś wpadnie ekstra to nic się nie stanie”… a później nie można się opamiętać…
Trochę wypocin było, więc dla urozmaicenia wrzucę fotkę
Tak wygląda moje „miejsce pracy”, w tych wszystkich folderach mieści się historia z miesiąca mojego życia

(Nawet fajnie to brzmi jak się o tym tak pomyśli

)
Ten miesiąc na pewno wiele mi dał. Czuję się znacznie lepiej, a pracując czuję z dużo większy komfort, bo już nie jestem zlany potem przy każdym nawet najmniejszym wysiłku. Coraz więcej ubrań z szafy na mnie pasuje i na pewno o wiele łatwiej będzie mi znaleźć coś na siebie
Uwaga, teraz będzie poważnie
W tym miejscu także należą się słowa podziękowania!

Na pewno chciałbym podziękować osobom, które śledzą mój dziennik, kibicują mi, życzą jak najlepiej – po prostu są! Podziękowania należą się też z pewnością osobom z mojej rodziny, które mnie wspierają i pomagają.
Zaś największe podziękowania należą się Marianowi, za to, że się ze mną męczy i mnie prowadzi
Marian wszystko dopasował pode mnie w taki sposób, żeby ta współpraca nie była katorgą. Dieta, która mi odpowiada w 100% no i te treningi, o których wspomniałem wcześniej. Nie mam w planie ćwiczeń, które mogą być dla mnie na tym etapie zbyt ciężkie do wykonania.
Mi się współpracuje z Marianem bardzo dobrze, wszystko świetnie mi wytłumaczył od samego początku, kontakt jest dobry i profesjonalny. Chodzi mi o to, że nie tracimy czasu i energii na pisanie o pierdołach, tylko piszemy ze sobą o konkretach i wtedy gdy jest to konieczne.
Mam nadzieję, że ze strony Mariana nie wygląda to tragicznie
To by chyba było na tyle. Oczywiście dajcie znać, jeżeli o czymś zapomniałem (jestem tylko człowiek i się zdarza

).
No i przede wszystkim mam nadzieję, że jeszcze trochę ze mną zostaniecie i dalej będziecie śledzić mój dziennik i przy kolejnych podsumowaniach też będę miał komu za co dziękować i czym się „chwalić”
Trzymajcie się i udanej reszty dnia!