Leon_ee - nie ma gwarancji, że to pomoże , ale jest taka szansa - wszystko zależy od przyczyny obniżonego poziomu hormonu.
Ogólnie, z tego co pamiętam, jest tak, że różne czynniki stresujące organizm - niedobór kcal, brak jakichś ważnych składników odżywczych, zbyt męczący/częsty trening, stres psychiczny (choćby w pracy), zbyt mało regeneracji lub snu - mogą spowodować, że przemęczony tym organizm wchodzi w tryb oszczędzania energii i "wyłącza" zbędne w tym momencie funkcje, jak rozmnażanie (produkcję potrzebnych do tego hormonów) , termogenezę , chęci do aktywności fizycznej czy innego wysiłku. Człowiek jest przemęczony, nic mu się nie chce, łatwiej marznie, zmusza się do treningów siłą woli itd.
Jeśli usunie się czynniki będące przyczyną - jest szansa na więcej energii, lepszą produkcję hormonów, lepsze samopoczucie fizyczne i psychiczne.
Wszystko zależy, co u danej osoby było przyczyną - jeśli ktoś podwyższy kcal, ale będzie nadal miał za ciężkie treningi i za dużo stresu na co dzień - niestety samo podniesienie kcal, to może być za mało.
Mogą też być jakieś głębsze problemy z produkcją hormonów, uwarunkowane genetycznie czy jakimiś schorzeniami, zaburzeniami pracy organów - ale na wstępie warto chyba zacząć od eliminacji tych najbardziej prawdopodobnych przyczyn (przemęczenie, niedojadanie, źle skomponowana dieta) i dopiero kiedy to nie pomoże - robić specjalistyczne badania w tym kierunku i się leczyć.
Niestety, ale odczucia , jakie mamy w związku z treningiem i dietą, mogą być mylące - nam się wydaje, że jeszcze możemy się eksploatować , odchudzać itd. - a organizm od dawna ma już dość i działa w trybie awaryjnym.
Choćby
fitnesski na ubogokalorycznych dietach - czują się nieźle, trenują, głodu nie ma lub jest wg nich "do wytrzymania" - a hormony już leżą i kwiczą , u młodych kobiet poziomem zbliżone do stanu menopauzy... Zestresowany organizm najpierw daje sygnały, że coś jest nie tak, a później , w miarę pogarszania się sytuacji wyłącza nieprzyjemne odczucia, produkuje więcej adrenaliny (by przetrwać kryzys), endorfin czy innych substancji uśmierzających ból - stąd brak głodu w sytuacji niedożywienia, poczucie, że jeszcze nie jest tak źle. Łatwo przekroczyć taką niebezpieczną granicę w imię sylwetkowych ambicji.
Z tego, co czytałam , fitohormony mogą wspomóc produkcję własnych hormonów - są w oleju lnianym, z czarnuszki, chyba - z dyni, w kozieradce, nasionach strączkowych i innych... Organizm przerabia je sobie w zależności od potrzeb i w hormony żeńskie i testosteron:
http://luskiewnik.strefa.pl/fitosterole/sterole/pages/p6.htm
Może one nie mają jakiegoś wpływu na NADNATURALNY wzrost poziomu hormonów i mięśni , ale w przypadku osłabienia czy niedomagań organizmu dotyczących produkcji hormonów - może warto spróbować, bo dostarczają składników, z których mogą powstać tak estrogeny, jak i testosteron, w zależności od potrzeb.
Ludzie boją się fitoestrogenów , bo myślą że mogą utyć - ale tyje się dopiero przy NADMIARZE fitoestrogenów, którego organizm nie potrafi zużyć. Natomiast nieduże dawki mogą być wsparciem dla własnej produkcji hormonów. W razie braku poprawy czy jakichś niekorzystnych skutków, zawsze można je odstawić.