Po (prawie) roku od ostatniego wpisu - co zauważyłem (rocznik '74);
masa mięśniowa nie rośnie (w szczycie było 85.5), teraz trzyma się w granicach 77-78kg, ale jem mniej, niż w zeszłym roku (postanowiłem, że nie będę rósł na wadze, jeśli obwód w pasie wzrośnie). Co najważniejsze - wzrosła siła, teraz jest ok. 500-510kg (trójbój klasyk), w zeszłym roku w czerwcu było 460kg (oficjalnie, MP IPF sprzętowe, ale startowałem w klasyku - to był mój debiut). Co cieszy - postęp w ławce (taki sobie), w przysiadzie (konkretny). Co martwi - zastój w martwym...jakoś nie mogę dziada rozgryźć, zmieniłem na sumo - od razu kontuzja (ucisk nerwu kulszowego przez mięsień gruszkowaty), nie pojechałem przez to na MP w klasyku...i od tego czasu (październik zeszłego roku) nie udało mi się wskoczyć na porządny, regularny trening MC w sumo. Musiałem wtedy zrobić przerwę od MC, bo bałem się, że ból w pachwinie/nodze to coś poważnego - trochę pomyślałem, popytałem specjalistów i już problemu nie ma. Jest za to masa drobnych problemów wynikających z nauki tej techniki - równowaga, rozstaw, uchwyt...czuję, że jest potencjał, ale ciężko się zbliżyć do ideału ;). Poza tym zdarzają się wypady w góry - to też rozregulowuje... Ostatnio zaszalałem MC z podstawek 300kg - i znowu kontuzja (drobna co prawda - lekki ból w okolicach obojczyka/barku, ale znowu nie wyszedł zaplanowany sprawdzian...), więc nauka, nauka i jeszcze raz nauka.
Przepraszam, że wpis przydługi i może nie na temat do końca (ma być o masie, a ja o sile), ale u mnie sprawa jest tego rodzaju, że wg popularnych tabel wzrostu/masy przy określonym poziomie tkanki tłuszczowej osiągnąłem wagę w granicach maxa (dla naturali, bo nie uznaję dopingu absolutnie, pod żadnym pozorem). Ćwiczę zresztą wciąż stosunkowo krótko (2.5 roku po przerwie 17 lat, czyli w sumie 4.5 roku) i wciąż uczę się zasad, ale widzę, że - jak już niejeden przede mną napisał - w tym wieku wciąż może być dobrze. Trenuję cyklem: 6 tygodni trening siłowy (5xtyg), 2 tygodnie roztrenowania (zero siłowni). W trzecim tygodniu zaczyna być ciężko z regeneracją - ale pamiętając czasy, gdy miałem 22-23 lata tego typu trening też by mnie zajeżdżał (rozpiska zawodnicza - "podejrzewam", że przewidziano tutaj wspomaganie).
Na koniec powiem tylko, że dzisiaj nie mam już złudzeń co do limitów - zarówno wagi, jak i siły. Kiedyś myślałem, że limity wyznaczają inni. Teraz już wiem, że limity wyznacza fizjologia - nie wierzę już w fantastyczne wyniki sportowe w TS bez dopingu (małej wiary jestem, za to lubię przyjrzeć się faktom), organizm ludzki ma swoją wytrzymałość, wydajność hormonalną i zdolność do regeneracji. Masa mięśniowa osiągana naturalnie też nie będzie rosła w nieskończoność - czary mary producentów odżywek i wspomagaczy na nic się to zdają (uważam przy okazji, że zupełnie niepotrzebne jest pakowanie się w
odżywki białkowe - dużo lepsze, zdrowsze i naturalniejsze jest normalne, prawdziwe jedzenie, z którego można dostarczyć pożądane ilości białka). Wiek dojrzały pomógł mi zaakceptować własne ograniczenia, co nie znaczy, że nie próbuję ich przełamywać. To + używanie mózgu jest dla mnie najważniejszym benefitem bycia po czterdziestce ;)
Zmieniony przez - Rafał Bielsko w dniu 2016-02-23 10:39:01