Marszobieg:
10,5 km
czas tragiczny, dlatego też marszobieg. Nikt dzisiaj siły nie miał ale przynajmniej te 1,5h spędzone na dworze i aktywnie. Zresztą dziś nie było parcia na trzymanie tempa, czasu a raczej na spędzenie czasu w gronie znajomych.
Nie wiem tylko dlaczego w trakcie biegania spuchły mi palce dłoni i nadgarstki - trzyma się cały dzień... wieczorem też nogi nabiły się wodą (zwłaszcza łydki i kolana)
W każdym bądź razie kilka dni biegania pod rząd to dla mnie za dużo. Fajnie, ale fizycznie z dnia na dzień czuję braki sił. Głowa by chciała a nogi mają focha do tego odciski mi się porobiły, więc jutro biegania nie będzie. Tak postanowiłam a co się stanie tego nie wiem
Miska:
- omlecior (mąka ryżowa, jaja, kakao, olej kokosowy, chia, truskawki)
- pół banana
- 2 placki ziemniaczane, jaglana, mielone (schab, łopatka)
- 2 pierogi z mięsem domowe
- łopatka, schab, jajo, plasterek sera
P.S. taka sie spasiona czuje, totalnie nieatrakcyjna i wkurzona, że ćwiczę a nawet przyzwoitego wyglądu uzyskać nie mogę
Motam się. Może powinnam zacząć liczyć... ale to będzie strzał w kolano, bo zareaguję buntem i dopuchnę kolejne kilogramy.
Od grudnia było już liczenie, nieliczenie, dieta na tip top i na relaksie, normalna kaloryczność, niska kaloryczność, superniska kaloryczność. Nic. Zero efektów. Tendencja ciągle wzrostowa. No i nie wiem czy czekać na leki na tą niedoczynność (ale nie wierzę, że od pastylki nagle cudownie ruszy) czy zacząć znowu pilnować bardzo ścisłej diety i obcinać ile się da... eh.. Psychicznie genialnie mi jest na nieliczeniu, ale z kolei kiepsko kiedy jestem zmuszona ubrać się w cokolwiek.
To się wygadałam.. każdy ma prawo do zwątpienia. A już mam dosyć wszystkich, którzy usiłują mnie pocieszyć w życiu realnym. Nawet już nie chcę tego słuchać, bo widzą na żywo jak wyglądam i jak się zmieniam...
Zmieniony przez - eveline w dniu 2015-04-26 22:26:06