dlatego zaliczyłam całe 4 dni treningu, aczkolwiek myślałam, ze wcisnę więcej aktywności w te święta.
od 27 już jem nieświątecznie
w niedzielę było dt
ten dzień nie należy do moich ulubionych. praktycznie tylko na 2 ćwiczeniach jestem w stanie zaciorać się na 100 procent, bo przy reszcie technika kuleje- w rdlu ciągnę garbem, a w wykrokach w ch#j oszukuję. całe szczęście, nogi nie są moim priorytetem
1. rdl 3x8-12
50kgx9/50kg7/50kgx9
2. goblet squat 3x10
22.5kgx10/23kgx10/23kgx10
3. wykroki chodzone 2x6 na nogę
14kgx6/14kgx6
4. wspięcia łydek na smithie 2x10-15
+ obwód na brzuch 3 max
- odwrotne brzuszki (byłam korygowana, bo zbyt nisko opuszczałam nogi i odklejałam lędźwia od ławeczki)
- spięcia na piłce
- przyciąganie nóg do klatki na ławce
- situpy
generalnie teraz bardziej przykładam się do brzucha. to jakby nie patrzeć najsłabyszy punkt mojej sylwetki. nie tylko estetycznie, ale i ogólnie mam słabe mięśnie gorsetu mięśniowego.
1. regres, raz, że bez pasków, dwa, TECHNIKA
2. ok. progres śmieszny, ale jedyny możliwy
3. no....mogłabym mniej zarzucać tymi ciężarkami i przyłożyć się bardziej do równowagi
4.ok
+ 30 min orbi, zmienne tempo, jakieś interwały, ale to na zasadzie wolnej amerykanki, zeby się nie zanudzić
+ stretching
korytko:
warzywa- bardzo mało mi wpada, nawet nie pamietam co, ale standardowo, bo ciągle w biegu...:( dzisiejsza micha też taka mobilna.
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html