11.07.2014
Coraz gorszy dramat z tym wstawaniem. Wczoraj poszedłem spać dość wcześnie (23 ?) i to z drzemką od razu po pracy...a i tak wstałem dziś o równej 13:00. Od razu do Rodziców coś tam pomagać, tam śniadanie i obiad (niestety smażony na oleju słonecznikowym), później rower dzienna dawka radości
i shaker uzupełniający kcal do 2k. W międzyczasie u Rodziców kawa z ciastkiem i tak minął dzień.
Dieta
- śniadanie 3 jajka, serek wiejski, kawałek chleba jakiegoś mieszanego, słabej jakości bo nic innego nie było
- obiad ziemniaki gotowane, mizeria i kawałek piersi z kurczaka ale niestety w bułce tartej i smażony na oleju także ch** w dupę
- shaker mleko, owsiane, włoskie, wpc, 2 banany
- kawa z drożdżówą czekoladową
Trening
- rower w terenie 52,1 km (2h 25 min)
Trasa po płaskim, asfalt - także aeroby bez podwyższania tętna na coś więcej niż aero
Jutro rano wyjazd do Wrocławia "Polskim Busem", kawalerski, w niedziele rano obiad jeszcze gdzieś na mieście pewnie z browarkiem i powrót w niedzielę godz 21:00 z Wrocławia. Po północy w niedzielę będę w Krakowie, transfer jakimś "Icarem" (tanie taxi) do mieszkania i tyle. Poniedziałek praca na 19:00 więc będzie już normalnie
dieta i trening bo będzie czas wszystko ogarnąć. Może kupię karnet na siłkę bo się to wszystko powoli rozkręca.
Zmieniony przez - Detoxik w dniu 2014-07-11 22:25:42