Ufff...
Wróciłam z zaświatów.
Dziewczyny - dzięki wielkie za wsparcie..
.
Jak to teraz wygląda - ano - średnio na jeża można by rzec...
Zapuchnięta, ale już nie tak straszliwie jak wtedy kiedy dużo czasu spędziłam na krzesełku i nie pijąc tyle ile powinnam.
Oparszywiała - wysypało mnie solidnie ale nie na twarzy tylko na ciele. Pojawił się niewielki nawrót alergii z objawami jak w tamtym roku.. Tylko że nie na zgięciach stawów ale na dole pleców pokazało się jedno pojedyncze ognisko. W trakcie zaleczania.
Wygląda na to że wpływ na to miały rzeczy które jadłam a które w diecie były skrzętnie obchodzone z daleka, czyli: gluten i nabiał.
I pewnie stres..
Pomiary wpadną jutro.
A dziś w końcu jakiś normalny trening.
Po kolei:
Rozgrzewka:
Orbi 10 min. HIM, HAM, Mawashi.
1. MC 8x3: 3x 60,65,70,75,77.5,80,82.5,85 kg.
2. Podciąganie z gumą 5x3: zrobione
3. Uginanie ramion 3x8-10: 1x8x4, 1x8x5, 1x8x6kg.
4. Wznosy bioder 3x10: 1x10x60, 1x8x65, 1x7x67,5kg.
5. Serratus crunch 3x10: 2x10x5, 1x8x6kg (waga jednej hantli).
Komentarz: nie było lekko. Słuszne jest stwierdzenie że ciało nie zapomina.. Najbardziej nie zapomina byczenia się
.
Jutro pewnie będę kwiczeć.
Miska wg założeń.
Picie: imbir, woda, kawa.
Apteka: wit B6+magnez, wit B5 500mg, wit C 3gr., tran, L-Lizyna i L-Arginina 4x dziennie, Melatonina 0,5g na noc.
I jadziem z koksem bo czas ucieka!.