o-o, znów bez powiadomek, wątek mi się psuje
filonka odpoczynek tak, ale z tego że się walnę to
ja* nic nie mam, prócz wku.vu potem, wolałabym sobie poodpoczywać
świadomie
* ot, organizm bierze co jego, właśnie przyszło mi do głowy, że to odwet za te wszystkie nadszarpnięte noce
obli
Składam spóźnione życzenia (skoro wcześniejszych nie należy), prezent leży i czeka, bo na razie nie czuję się jeszcze na siłach.
Nio, idą powoli pompeczki, najlepsze, że dopiero przy następnych - niepełnych skapnęłam się, że wcześniej odruch opuszczania skończył się niżej
No dobra, wrzucam to co w ten piękny dzień
(w zasadzie to pochmurny, ale kończący tydzień) napisałam:
hehe, haha, nie ma dzienników, już drugi raz od kiedy ich używam, ale co się przejmuję, i tak mam ostatnio wielką niechęć do diety i trzymania rozkładu*, więc w sumie dużo się nie zmieni, byleby dzienniki odżyły jak wrócę do domu i będę musiała bilansować.
* zanalizowałam sobie realizację rozkładu i nie jest taka tragiczna jak mi się wydawało, choć fakt, część rotacji robię białkiem zamiast węglami, w ogóle jakoś
białko mi ostatnio rośnie. Niemniej jednak naprawdę tumiwisizm mnie poraża
pewnie gdyby nie konkurs to bym pizgła wszystko w cholerę
No cóż, będzie lepiej z rozkładem, bo po wczorajszym braku siły postanowiłam bardziej trzymać się tej rotacji węglami, a nie B i T (choć tak mi się "naturalnie" robi).
Edit - tytułem wyjaśnienia: Wczoraj był chya gorszy dzień i widzenie w czarnych barwach - tryb ON.
O ile trzymanie diety zgodnej z zasadami nie jest problemem, nawet przeżycie dnia z niską kalorycznością (czym jest teraz dla mnie 1600kcal) jakoś uchodzi, ale pilnowanie rozkładu mnie zanadto męczy. A wieczorami dopada żarłoczek, którego ciężko mi poskromić. Może to z powodu głodu - pojawia się Dziad na treningu i załącza tumiwisizm. Dopiero jak spokojnie wczoraj podumałam, zamiast się szarpać ze sobą, to 'olśliło mnie', że to pewnie sygnał, że muszę inaczej rozkładać BTW w posiłkach (i/lub dorzucić warzywa do przedtreningowego).
No i zamiast wypisek (których ni ma przez dietetyka) wrzucę weekendowe pomiary:
*waga wyjątkowo niska, kontrolnie weszłam w tygodniu i było 61,4kg, więc ekscytacji na jej punkcie nie mam (schiz również, ot, taka sobie uwaga)
** nie miałam suwmiary by sprawdzić same fałdy, ale po twarzy czuję, że chudnę
- moje poprzednie narzekania na uwstecznienie boczków (czw, 11.05) były pewnie jeszcze efektem zatrzymania wody po węglowym weekendzie (i przeżarcia strączkami?
), bo od tego czasu, i wprowadzenia rotacji mam wrażenie szczupłości w tym rejonie (bez ekscytacji, jednak w miarę szczupło)
- optycznie uda chyba dalej schodzą ("chyba", bo jakby ruszyły po zastoju to bym była pewna, a takie małe zmiany między prostymi a przywodzicielami to ciężej wychwycić, tym bj że wyłażą z reguły przy ruchu-napięciu mięśni, a statycznie już niekoniecznie), jednak to "chyba" satysfakcjonuje mnie wystarczająco
- i optycznie 2: barki: był czas, że martwiłam się że za bardzo przypakowały, uspokoiłam się dopiero szczypiąc i czując ten tłuszcz - teraz widać schodzi, bo barki smukleją
I przy okazji uwagi luźne:
Kurkuma - mało co dziś nie zwróciłam, żołądek bolał mnie przez kilka godzin (bj psycho niż somatycznie, ale nie mam ochoty się więcej katować, dokończę obecne opakowanie i kupuję dragi). Do tej pory nie było tak źle, ale wpadłam na pomysł, że co tam, wciąnę 3 łyżeczki z rana i będę mieć spokój na cały dzień. Zemściło się to na mnie
<wzdraga się>
Gwoli przestrogi (samej siebie chociażby) dopiszę, że w poniedziałek przy pierwszej dawce (kiedy to kubełki smakowe i zapachowe były w lepszym stanie) poczułam związek kurkumy z nieszczególnie smacznym Pierwszym Pasztetem Strączkowym. Teraz związku nie czuję, bo pasztet był jednak zjadliwy
, w przeciwieństwie do tej, tej, bleeee...
Wręcz tęsknię za cynamonem i octem jabłkowym (nie przypuszczałam, że napiszę to o occie)
Ogólnie pierwszy prot. był w komplecie poza czarną jagodą i kozieradką (choć zamierzam ją zużyć, tylko w bj ograniczonych ilościach, by tak przez skórę nie wychodziła), no i zma mi się zapominało, z o3 po 2-3 dniach w ilości 9, doszłam do hardkoru i muszę pamiętać by koniecznie wypróbować taki hardkor (a może pół hardkoru
) przed następną @ (myślę że 5 dni przed byłoby ok., nie wiem czy 3 hardkorowe by nie wystarczyły, ale trudniej utrafić)
w ogóle w spamie na pocztę dostałam link do str. o endometriozie i tam stało potwierdzenie mojej obserwacji: "Zawarte w rybach morskich lub pstrągu nienasycone kwasy omega-3 zapobiegną skurczom macicy przed i podczas miesiączki."
Zmieniony przez - loferne w dniu 2011-05-28 18:01:22