Mellopl
Z deficytem jest tak, że powinieneś zacząć od minimalnego, który będzie działać. -200 kcal, może więcej. Redukcja będzie trochę trwała, myślę że więcej niż 5 tygodni jak planujesz. Waga będzie Ci spadać ale w końcu spadek spowolni albo stanie, i wtedy musisz albo dodać aktywność (i to raczej cardio, nie treningi siłowe - one palą zazwyczaj stosunkowo mało kalorii) albo obciąć następna 100-200 kcal. Więc musisz mięć na początku dosyć wysoką pulę, żeby było z czego później ucinać.
Teraz może nie ale za jakiś czas będziesz głodny, nie ma na to rady ani sensownego obejścia. To moim zdaniem bajki że da się zrobić dobrze redu bez uczucie głodu na jakimś etapie
Efekt jojo to trochę artefakt z kobiecych pisemek. "Głodziłam się i schudłam, potem skończyłam dietę i wróciłam do swojej wagi - efekt jojo."
Oczywiście że jeśli schudniesz i wrócisz do starego stylu życia, stracisz to co osiągnąłeś.
Testuj to - tylko w praktyce da się określić czy to dobra ilość, ale jeśli waga będzie szła w odpowiednim tempie, to bingo.
Dzięki za rady, na razie jestem na etapie żeby się dowiedzieć co jem i jak to na mnie działa... Co do efektu jojo, to jak pewnie wiesz, w necie od dawna jest pewien koleś - Patryk jakiś ciąg liczb, który serwuje 'podopiecznym' jakieś restrykcyjne diety. Te diety wyszły na światło dzienne i właśnie inni trenerzy straszą, że będzie po nich efekt jojo...
Fajnie, że tak twierdzisz. Generalnie jak teraz mogę sobie pozwolić na wszystko i ważyć nadal swoją wagę, tak później po redukcji, nieważne ile będzie ona trwała też chciałbym sobie pozwalać, może nie na wszystko, a na wiele i ważyć zamiast 100 powiedzmy 90 - 85... Znowu czytałem gdzieś, że osoby z niskim body fatem, trudniej tyją. Generalnie mogą sobie na więcej pozwalać... Jest w tym trochę prawdy? Chcę żyć szczęśliwie, nie odmawiać sobie przyjemności, ale nie być przy tym spasioną świnią. Dodam, że zawsze byłem szczupły i uważam, że gdyby nie treningi siłowe nigdy bym się tak nie spasł, ale mogę się mylić...
MelloplMoże niech się ktoś jeszcze wypowie ale jesteś chłopem 100 kg, redukujesz, nie chcesz tracić mięśni, chyba nie jesteś na bombie (jesteś?) - rekomendacja raczej będzie pod 200g. WPC jest OK, ale masz o wiele więcej dobrych źródeł - twaróg, jaja, indyk, chuda wieprzowina (najlepiej mięso z szynki lub schab. )
Nie jestem oczywiście na bombie. Tak jak pisałem, jestem kompletnym amatorem, dopiero uczę się kalorie liczyć ;)
Tak, ważę 100 kg, tylko jakieś 10 - 15 a może i 20 kg to sam tłuszcz :( niestety muszę się z tym faktem zmierzyć... Nie chcę dawać fotek sylwetki, ta w avku jest moja, dodam, że w obwodzie pasa mam obecnie ponad 100 cm, na wciągniętym brzuchu... Na klatce i udach też go trochę jest, na rękach praktycznie zero. Czytałem, że to
zapotrzebowanie na białko wynosi w zal. Od indywidualnych uwarunkowań 1,2 - 1,6 g na kilogram
beztłuszczowej masy ciała... Więc dajmy na to, że ważę bez tłuszczu jakieś 85 i daję sobie tą górną granicę białka na kg. Wychodzi mi 136g białka dziennie - tyle mniej więcej spożywam od lat, ubytków w masie mięśniowej nie zauważyłem... Ale czytałem też, że na redukcji trzeba więcej białka, więc postaram się nieco więcej go dostarczać, dajmy na to, że 30g z WPC raz dziennie w dzień nietreningowy i jako że w treningowe mam większe zapotrzebowanie 30g x 2. Ma to sens? 200g nie wydaje mi się realną liczbą, niestety...
Pisałeś żeby tłuszcz był na poziomie 60 - 100g. Nie ma problemu, rozumiem, że najlepsze źródło tłuszczu to jaja, ryby i masło orzechowe 100%?
Tak wgl to ile gram białka możemy sobie dostarczyć w jednym posiłku, bo mam mętlik w głowie. Kiedyś czytałem, że 25, teraz że 50..?
Dodam, że jestem raczej niejadkiem. Samo słowo twaróg wywołuje u mnie uczucie psychicznego "zajechania się" :D A mięso = kurczak. Innego wgl nie jem. Czytałem, że jest najzdrowsze i najbardziej dietetyczne, do tego ekonomicznie się zgadza, ale chyba nie mam wyjścia i muszę jakoś rozszerzyć swoje mięsne menu...
Mam obecnie jakieś 45 - 46 w bicepsie, chcę zachować mięśnie, ale głównym celem jest pozbycie się tłuszczu jednak. Szczerze mówiąc z budowaniem masy nigdy żadnego problemu nie miałem. Problemem było to, że wraz z nią obrosłem w tłuszcz. teraz zrobiłbym wiele rzeczy inaczej...
Wracając do diety to... Nie pomoże mi nawet zamiana bułek pszennych na pełnoziarniste grahamki? Muszą być koniecznie jakieś kasze, ryże i inne rzeczy, które trzeba gotować, tracić czas... No może w dni treningowe o tym pomyślę, ale w pozostałe bardzo bym chciał zostać przy pieczywie. Czytałem, że jasne pieczywo jest lekkostrawne, ale ma wysoki indeks glikemiczny i generalnie jest bezwartościowe odżywczo w porównaniu do ciemnego, nie ma błonnika itd Wczoraj rozmawiałem z koleżanką i powiedziała mi, że białe pieczywo jest
przetworzone... WTF? Zawsze myślałem, że produkty przetworzone to np. płatki, gotowe dania, batony białkowe, masła orzechowe z dodatkiem olejów i konserwantów... Proszę o wyjaśnienie...
Na koniec jeszcze o te cheat meale bym zahaczył. Co z wymienionych produktów wydaje się najzdrowsze:
- Piwo warka strong 6,5% Mam pytanie: Ile w tym konkretnym piwie jest kalorii, bo chyba mi kalkulator na SFD, źle pokazał - 178 w dwóch piwach...
- kanapka grander z kfc (nie bardzo potrafię żyć bez tego specyficznego smaczku)
- polędwiczki z kfc (jak wyżej)
- domowy kebab (kurczak, smażony / duszony pod przykryciem, sos czosnkowy heinz (pomogłoby go zastąpienie takim z jogurtu naturalnego, robionym samemu?) warzywa, naprawdę sporo - jedna z nielicznych okazji dla mnie by je jeść... Tortilla własnej roboty, z mąki itd.)
- domowa pizza (ciasto, pieczarki, sos pomidorowy (gotowy z pizzerii niestety, ale raczej bez konserwantów), zioła) - no to jest bomba węglowodanowa i chyba najbardziej mnie po tym nadyma...
- frytki (każdy kocha frytki)
- chipsy (jak wyżej)
Więcej pokus nie mam, wydaje mi się że, że kurczaki z kfc, albo kręcony po domowemu kebab to nie jest coś niewiadomo jak złego, ale ja się nie znam...
Dobra, jeszcze raz wielkie dzięki, uzbrojony w tą wiedzę, jak jeszcze rozwiejesz / rozwiejecie mi opisane wyżej wątpliwości skomponuje sobie nową, lepszą dietę i wówczas zobaczymy...