Czym bliżej końca tej całej "przygody" tym samopoczucie i myślenie lepsze. Nie mogę się doczekać powrotu, ale nie robię też tego na siłę, nie chce sobie zrobić niepotrzebnie większego problemu. Przeleżałem tyle to pare dni mnie nie zbawi
W piątek mam kontrole, biore teraz jakieś tablety, ale właśnie póki co przepisane do 04.08. Czuję się dobrze i jestem dobrej myśli. Jak nie będzie pogody to może już w sobote odwiedze siłownie. Jeśli jednak na weekend bedzie jak teraz to z pewnością uderzam nad jezioro/basen i jeszcze te dwa dni sobie dychnę, a od poniedziałku ruszę.
Odnośnie tego ja to teraz wygląda - jem jak Kowalski. Oczywiście więcej niż śniadanie, obiad, kolacje bo o trzech posiłkach bym nie wytrzymał
Forma ucierpiała, bardzo chociażby z tego względu że ostatni raz trenowałem ponad dwa tygodnie temu, a dzień z trzymaniem michy był przed wyjazdem nad morze na którym pozwalałem sobie na co chciałem. Ale oczywiście żadnych wyrzutów nie mam, psycha na miejscu. Co stracę to odrobie, a obecnie robię (jem) to na co mam ochotę kompletnie niczym się nie przejmując