Przemyślenia po pierwszym tygodniu:
Podsumuję trochę ten tydzień:
Waga i wymiary:
Waga nie ruszyła się nawet o 100g w żadną ze stron. Jest identyczna, włącznie z liczbami po przecinku. Jeżeli chodzi o wymiary to zwątpiłam. Zwątpiłam w umiejętność mierzenia się
Już na początku nie wiedziałam czy w dobrych miejscach się mierzę, ale stwierdziłam, że ważne by chociaż mierzyć się zawsze w tych samych i już. Ale i to nie jest proste
Waga : 67,3 kg --> bez zmian
Talia: 76 --> 75 albo błąd mierzenia
Biodra, poziom tyłka: 104 --> bez zmian
Biodra, jakoś tak jak są te boczki, oponka 98 --> 95 tu na pewno źle mierzyłam
Biust: 92 --> bez zmian
A w ogóle to okryłam, że jak bardziej pod pachami (gdzieś wyczytałam, że tak się mierzy 95 pocieszające
Klatka pod biustem: 82,5 --> 83
Brzuch: 92 --> 89,5 eee, bez jaj… Nie umiem się mierzyć
Biceps: 30,5 --> bez zmian
Łydka: 38 --> bez zmian
Udo prawe: 61,5 --> raczej bez zmian, ale tu mam największy problem z miejscem mierzenia
Udo lewe:62 --> jw
Nie umiem się mierzyć, ale przynajmniej nigdzie nie wyszło mi więcej (a nie, pod biustem niby
)
Ogólnie to teraz będę się mierzyć raz na miesiąc, tylko najpierw chyba muszę nauczyć się mierzyć i wykonać jeszcze raz wszystkie pomiary ,ale prawidłowo. To wszystko co wyżej to raczej błędy pomiaru właśnie, mimo starań.
Dieta:
jeszcze trudno mi wyczuć czy ta kaloryczność i taki rozkład jest ok. Na razie na tym pozostanę, bo nie chodzę ani głodna, ani przejedzona. Fakt, że raczej nic nie spada, ale minął dopiero tydzień, więc może jeszcze nie ma co panikować. Nie wiem tez czy takie ilości jajek i nabiału nie są ogromnym złem?
I tak już staram się by nie było ich dużo. Jednak przyznam, że inaczej trudno jest skomponować moją dietę, aby była w niej odpowiednia ilość białka. Staram się by wyglądało to w miarę ok., zarazem bym po pewnym czasie nie wymiotowała na sam widok jakiegoś produktu, i mam nadzieję, że jakoś mi to wychodzi. Jem duże ilości warzyw, ale na szczęście nie chodzę po nich jakaś wzdęta czy coś. Wcześniej, tzn. zanim założyłam dziennik, były podejrzenia co do warzyw. Wydawało mi się, ze pogarszają mi jakość treningu. Ogólnie tez często wydawało mi się, ze mam mniej energii na niego, bywało, ze brała mnie jakaś ospałość. Okazało się jednak, ze warzywa są ok. Za to odkryłam, że po prostu lepiej mi się ćwiczy w godzinach porannych. Tzn. miedzy 1 i 2 posiłkiem. W pierwszym posiłku spokojnie mogą być warzywa. Rano nie jestem jakaś taka przymulona, trening mnie jeszcze pobudza i dzięki temu nigdy nie jestem przymulona w godzinach późniejszych. Jest tez lepszy nastrój po treningu, pre cały dzień. No same plusy
Przed treningiem teraz też trochę zbiera się tych węgli, bo daje tam strączkowe i bardzo dobrze mi się po nich ćwiczy. Dużo może tez dawać poranna kawa. Kawę właśnie ograniczyłam do jednej, bo kiedyś piłam jej stanowczo za dużo, a w czasie sesji zaczęła iść hektolitrami. Po sesji stanęło na jednej kawie dziennie. Możliwe, że dopiero teraz organizm się do tego przyzwyczaił
TRENING:
Jako, że aeroby mnie piekielnie nudzą powyżej 20 minut, wprowadzam trochę zmian, bo inaczej te aeroby robią się sflaczałe
O dziwo o wiele radośniej robi mi się je po treningu siłowym, po którym już i tak jestem wypruta, ale robię bardzo szybkim tempem te 20 minutek, szybko mi to jakoś zlatuje, jestem jeszcze bardziej dobita i radosna. W dniu gdy mam same cardio, zanim się rozkręcę to robię je tempem 80letniej babci i zerkam na zegarek z niedowierzaniem, że minęło kilka minut
Dlatego ostatnio rozbijałam je na rower, a potem poszłam na marszo-bieg, bo już mnie coś brało na tym rowerku. Jako, że muszę mieć jakieś zmiany, które zniosą nudę
mam taki plan:
Będę robić dalej poniedziałek, środa, piątek- FBW+ 20 minut aero na rowerku. Są to dni które uwielbiam
sobota- wciąż kompleks ze sztanga
Za to wtorek i czwartek będzie taki mix: aero-20 minut, potem 10minut interwałów (30/30) i 15 minut znowu aero -ŕna rowerku stacjonarnym. Może takie zabawy zbiją nudę
Czy tyle aerobów wystarczy?
Aha, wtorkowe próby biegania interwałowego przerzucam na soboty, nie po kompleksie, ale oddzielnie
Tam jednak jest tylko tych kilka interwałów, z których będę próbować wyciągnąć ile się da. I tu zacznę jednak inaczej niż z rowerkiem, czyli 45bieg/15sprint i przybiorę taktykę jaką podawała Maja, czyli: „
powinnas celowac w minute na interwal. Czyli zacznij od 45wolno/15szybko. Co drugi tydzien dodajesz interwal, co drugi tydzien wydluzasz sprint o 2-5sec (w zaleznosci od mozliwosci), tak by dojsc do 30/30. Wtedy co tydzien mozesz dodawac interwal.”
Już była o tym dyskusja i co osoba to inny sposób, ale wydaję mi się, że ta taktyka jest dość przyjazna. Niedziela pozostaje wolna. A poza tym jeszcze codzienne burpee.
Zmieniony przez - Oveja w dniu 2010-08-16 12:25:06