Co do operacji- nie mozna mowic, ze latwa czy ciezka. To zawsze "grzebanie" w ludzim ciele, organach, czyli cos- jakby nie bylo- wbrew naturze. Mozna sie zalamac zatem z powodu wycinania wyrostka, ale mozna tez wyjsc ze szpitala silniejszym, pewniejszym siebie po amputacji nogi.
To co chce Ci powiedziec- od Ciebie zalezy, jak to doswiadczenie zmieni Twoje zycie (a zmieni je na pewno). Pomysl sobie, jak malo to znaczy- masz tyyyyle lat do przezycia, tyle doswiadczen przed soba, a to tylko jedno z nich. Zycie nie jest uslane rozami, to prawda. Ale gdyby tak bylo- jaka mialabys satysfakcje? Komus, kto ma wszystko w pewnym momencie zaczyna czegos brakowac. Jesli cos zlego Ci sie dzieje, mozesz sobie wspolczuc, dolowac sie, mozesz tez stawic temu czola traktujac to jak wyzwanie (wiem, ze w wielu przypadkach to bardzo, bardzo trudne). Jesli zrobisz to ostatnie a potem spojrzysz w przeszlosc (kiedy juz opadna emocje), usmiechniesz sie sama do siebie i pomyslisz: "np tak, Dorotka, kawal dobrej roboty. Jestes niesamowita" . Szczescie i satysfakcje moga dac Ci w zyciu wielkie wydarzenia, wielkie sukcesy, np. wygrana w totolotka albo nagroda Nobla. Ale ilu ludziom sie to przytrafia? Znikomej liczbie. Mozesz tez zbudowac swoje szczescie na malusienkich i tych nieco wiekszych sukcesach, ktore mozna osiagnac kazdego dnia. Przeciez mozesz sie cieszyc z dobrej oceny z kolokwium, z tego, ze zakwitnal Ci kwiatek na parapecie, ze zrobilas jedna pompke czy przysiad wiecej i wielu, wielu innych. Ktos powie, ze to glupoty bez znaczenia? Tak, ale ile tych glupot zdarza sie kazdego dnia? Czego zdarza Ci sie wiecej? Tych malych i milych glupot czy jakis porazek?
Popatrz tez na to z innej strony. Moze dobrze stalo sie, ze kolano nawalilo Ci teraz? Jestes mloda, do formy dojdziesz raz- dwa. Na mlodym goi sie jak na psie (brzydkie porownanie, ale prawidziwe ). A gdyby przydarzylo sie to takiej pani Dorocie pod 50-tke? Kiedy kosci sie odwapniaja, stawy juz nie te, w krzyzu strzyka?
Pomysl, jaka nagrode dasz sobie jak juz dojdziesz do formy? Moze kupisz sobie dobre buty do biegania?
I na koniec powiem Ci, jak to zrobisz. W piatek rano wstaniesz z lozka, postukasz w swoje kolano i powiesz do niego: "Chodz zlomie, idziemy sie remontowac". Potem sie wyszykujesz, zabierzesz wszystko co Ci potrzebne, pojedziesz do tego szpitala z usmiechem jak banan na buzi. Dlaczego? Bo w koncu naprawia Ci to pieronskie kolano raz na zawsze. Otworza Ci je jak maske samochodu, naoliwia, dokreca wszystkie srubki, zamkna, zaloza szwy (bedzie pamiatka- dzieci i wnuki beda pytac, co to jest i skad to masz). Potem wrocisz do domu, zaczniesz rehabilitacje. I zrobisz to tak, ze wszystkim sie buzie porozdziawiaja, jak mozna tak szybko i w ogole. A co, nie mozna? Dorotka wam wszystkim pokazala, ze mozna Ty WIESZ, ze mozna, Ty WIESZ, ze Ci nic nie bedzie
O mojej operacji wiedzial tylko moj maz i najlepszy przyjaciel. Nikomu wiecej nie powiedzialam. Pytali sie dlaczego i w ogole, jak tak mozna. A ja im odpowiedzialam tak: bo nie chcialam lezec jak umrzyk na lozku oblozona bukietami kwiatow i otoczona mnostwem smutnych ludzi, mowiacych szeptem i ze smutkiem kiwajacych glowami. Tylko gromnic przy wezglowiu brakuje. Nic smiesznego
Lepszy ubaw byl jak poszlam na silownie- sucharki nawet sie nie osmielily do sztangi zblizac, a pakerzy z respektem dawali pierwszenstwo. Ta to musiala oberwac- caly ryj siny i spuchniety. I te szwy...
Ale strzelilam filozoficzny wywod. Mam nadzieje, ze nie masz za zle? Juz zupelnie na koniec: OLE, OLE, OLEEEE DOROTKA NIE DA SIE, DOROTKA NIE DA SIE!!! I wszyscy...!