Zaczne moze od poczatku.
Gdy chcialem zapisac sie na silownie, moj ojciec zaczal mi pierdzielic kazania ze od tego mi tylko ciesnienie wzrosnie, ze zaczne miec jakies kontuzje niekontuzje i inne ******ly... Nie sluchalem go i zaczalem chodzic na silownie, efekt jest taki ze cwiczenia sprawnosciowe wykonuje znacnzie lepiej niz przed rokiem, mam lepsze samopoczucie i w sumie chorowalem pzrez ostatni rok z 2-3 razy w okresach o wiekszej ilosci zachorowan... Jestem ponadto alergikiem, i szczerze mowiac czuje sie doskonale, katar praktycznie juz nie wystepuje i nie dusze sie juz zbytnio itd. Ogolem wszystko wyszlo na dobre...
Niestety, gdy poimformowalem iz mam zamiar stosowac diete aby troche przybrac miesni, moj ojciec znowu zaczal swoje kazanie... Ze od diety bede gruby jak swinia, ze bede mial wiekszy poziom cholesterolu, czy nawet ze zaczne zle spac i bede mial zel samopoczucie z powodu "przytycia"... Moje wyjasnienia iz dieta w polaczeniu z silownia przyniosa odwrotny efekt nie poskutkowaly, wiec miesiac namawialem ojca zeby mi kupil odpowiednie zarcie i wage, wreszcie 2 dni temu wraz z Matka ojechalem po kryjomu to siupermarketu, jako ze byla od poczatku ze mna jesli chodzi o silwonie i diete kupilismy co trzeba i od 2 dni stosuje juz diete. Teraz przy kazdym posilku slysze tylko od mojego ojca"przestac tyle zrec bo sie spasiesz, czy ty jestes po***any?~! czy do ciebie nie dociera ze to jest niezdrowe?!" Nawet gdy mu mowilem iz stosujac diete zjadam dwu- czy nawet trzykrotnie mniej tluszczow czy tez ze jest to zdrowe i dostarczam organizmowi niezbedne mikro i makro skladniki do niego nie dotarly....
Macie moze jakies pomysly odnosnie przekonania opornego ojca do swego zdania? Obecnie ma on zwolnienie lekarskie z powodu jakiejs kontuzji plecow wiec truje mi tak na okraglo gdy sobie zarcie przygotowuje.... I mam tego powoli dosc... a sam je z 2 razy wiecej ode mnie... :P