Ból początkowo lekceważyłem, zwłaszcza że pojawiał się nieregularnie, niestety w drodze na siłownię złośliwie przypomniał o sobie, a podczas bolesnej rozgrzewki przy rozgrzewaniu się na suwnicy zrozumiałem, że wyjścia mam 2: zrezygnować z treningu ud, bądź trening zmodyfikować. Postanowiłem zaryzykować i wybrałem ten drugi wariant. Tu pojawił się kolejna niespodzianka.
Zwykle sprzęt na siłownię pakuję bezpośrednio przed wyjściem z domu, tym razem zrobiłem to poprzedniego wieczora i okazało się, że jakimś cudem nie spakowałem pasa. Tym sposobem spełniła się klątwa (jeśli dobrze pamiętam) dzi, który przepowiadał: a co będzie jak kiedyś zapomnisz zabrać ze sobą pasa? Tu dodam, ze nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Uważniejsi czytelnicy pamiętają zapewne, że w ostatnich 2 tygodniach stopniowo ograniczałem jego używanie w przysiadach oraz MC, nadeszła wiec pora sprawdzić czy będę zdolny przeprowadzić trening bez jego używania.
ŚRODA (zmodyfikowany trening):
Nogi :
1. Serie łączone:
Przysiady ze sztangą z przodu 12x55kg, 10x65kg, 10x75kg, 10x80kg
Prostowanie 12x6szt, 12x7szt, 12x7szt, 12x7szt
2. Uginanie na maszynie 10x10szt, 10x10szt, 10x10szt, 8x11szt, 8x11szt
3. Martwy ciąga na prostych nogach 10x50kg, 10x55kg, 10x60kg, 10x60kg
Łydki :
1. Wspięcia na palce stojąc 20x95kg, 16x95kg, 15x95kg, 14x100kg, 14x100kg * R.Ż.
2. Wspięcia na palce siedząc 12x70kg, 12x70kg, 12x70kg, 12x70kg, 12x70kg
* R.Ż. = rekord życiowy
Uwagi:
Rosnące odciążenie miało przyzwyczajać moje bolące kolano do coraz większego wysiłku i najwyraźniej sztuka się ta udała. Plecy miały sporo pracy przy stabilizacji ruchu ze sztangą trzymana na barkach, ale ćwiczenie robię na sztandze na suwnicy, więc jest to łatwiejsze, niż w przypadku przysiadów z wolnym ciężarem (nie ma na to miejsca, ja zabawiłem się w rozkładanie takiego „wolnego” stanowiska z 2 razy, czasem widzę jak jeszcze Knife desperacko się w to bawi). Udało się wykonać serie łączone z wyprostami (tak sobie właśnie zmodyfikowałem trening), dorzucając nawet obciążenia, więc wynik ten jest jak najbardziej udany. Podobnie było w przypadku MC na martwych nogach. Plecy dawał się we znaki, ale nie odpuszczałem i również tu dźwignąłem łącznie więcej, niż w ubiegłym tygodniu.
Przy ćwiczeniach łydek podłączył się do mnie klockowato zbudowany chłopak, który szczycił się tym, że przez rok dźwigał żelazo w sekcji ciężarowców. W jego przypadku oznaczało to niestety bezmyślne pragnienie załadowania jak największej ilości kółek na gryf. Wykonałem 2 serie wspięć na machinie mojej konstrukcji z 95kg, pozwoliłem się chłopakowi podłączyć, ten zaś wykonał 6 powtórzeń… i stwierdził, że to za mały ciężar dla niego . Machnąłem kolejną serię i zaproponowałem mu, żeby walnął z 15 powtórzeń. Nieufnie wszedł pod sztangę i zrobił ich 10, przy ostatnich powtórzeniach robiąc z wysiłku praktycznie półprzysiady. Ja wspinałem się bez pasa i tutaj akurat się uśmiechnęło do nie szczęście, bowiem pożyczyłem od niego takowy (mniejsza z tym, ze mokry od potu, wrr!) i przeszedłem na ostatnich 2 seriach na rekordowe obciążenie 100kg. Zrobiłem swoje i poszedłem na kolejny sprzęt, a chłopak dorzucił sobie do obciążenia 20kg i zrobił kilka wspięcio-pół-przysiadów (na łydki szło mu ledwie z 2/3 obciążenia) i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku udał się na inne stanowisko. Cóż, takiej metodyka ćwiczeń nie znalazłaby aprobaty chyba nawet u WODYNA, przychylnie patrzącego na zmagania człowieka z ciężarem w ograniczonym zakresie ruchu. Ogólnie kolano jakoś przetrzymało ten dzień – podejrzewam, że ból wynika najzwyczajniej w świecie ze zmęczenie materiału trzecim miesiącem intensywnych treningów wg receptury Butchera. Łydki natomiast w dobrym stylu dały sobie radę z życiówką.
Na „+”:
+ pomimo bólu kolana, udało się przeprowadzić trening w zmodyfikowanej wersji (Rafał pewnie kręci w tym miejscu nosem )
+ życiówka na łydkach
+ plecy odczuwały brak pasa, jednak dały sobie radę
Na „-„:
- musiałem usunąć 2 ćwiczenia z planu.
- na siłownie rozprzestrzenia się wysyp dziwaków (goście chodzą w klapkach, czapkach, ew. golfach bez rękawów ).
PS. Na wagę wejdę w niedzielę. Zabaczymy co pokaże, bo spodnie w pasie zaczynają się robić luźne. Eeech, chyba okres bycia pseudogrubaskiem dobiega końca . Mam już w głowie rozrysowaną koncepcję następnego – krótkiego tym razem testu – myślę, że będzie ciekawy.
Zmieniony przez - Hardened w dniu 2007-01-20 15:27:37
MÓJ DZIENNIK TRENINGOWY -> http://www.body-factory.pl/showthread.php?t=97