Wizyty u
Rafała Butchera do nudnych nie należą. Jednakże po jego dramatycznym wyznaniu na temat fascynacji sekcjami zwłok, wchodząc do sklepu, miałem duszę na ramieniu. Przezornie w teczce miałem ukrytą porcję kurczaka z ryżem, ażeby w razie ataku Rafała, rzucić mu ją na pożarcie i tym samym odwrócić na moment jego uwagę. Zwykle umknąłbym mu bez problemu, ale po wczorajszym treningu nóg zakwasy by mnie znacznie w biegu spowolniły. Szczęśliwie potrzeby takiej nie było i szybko przeszliśmy do konkretów.
Chciałem z Rafała wycisnąć parę informacji dietetycznych, ale - ku memu nieszczęściu - Meestro najwyraźniej przeżywa okres spóźnionej fascynacji skokami narciarskimi i dietą Adama Małysza, bowiem bezskutecznie starał się mnie przekonać do zasadności wsuwania bułek, jako źródła
węglowodanów prostych w posiłku potreningowym
. Dlatego też w tym aspekcie moja wiedza zbyt mocno się nie poszerzyła. Podobnie bezskuteczne były próby uzyskania informacji na temat cyklicznego zastosowania zmniejszonej suplementacji białkiem, by po powrocie do normalnych porcji organizm zareagował na nie ze zdwojoną siłą. Rafał, usłyszawszy zwrot „zmniejszone ilości białka”, aż się ze strachu zakrztusił, pobladł na twarzy i odruchowo wsunął drżącymi dłońmi całą chochlę glutaminy w proszku popijająć ją litrem wody. Dopiero wtedy wróciły mu kolory na twarzy, a ja zrozumiałem, że i tego tematu nie należy drążyć.
Pogadaliśmy więc sobie o nieco luźniejszych sprawach. Rafał opowiedział mi jak to
dzi przychodzi do niego do sklepu, staje cichcem w kącie i udaje, że ogląda odżywki, a w rzeczywistości podjada ich zawartość, gdy nikt nie patrzy
. Wyznał mi także zawstydzony, jak to on sam we wtorek wpadł do mojej siłowni chcąc mi przybić piątkę i się trochę przy mnie polansować. Zapomniał biedaczysko, ze tego akurat dnia nie ćwiczę (a sam mi przecież plan rozpisywał!), więc zszedł na pocieszenie na solarium powygrzewać mięcho, uprzednio upewniwszy się u obsługi, że ja też z tego właśnie solarium korzystam. Cóż, różne są rodzaje fascynacji idolami: jedni wieszają sobie ich plakaty na ścianach, inni chodzą do tych samych solariów. Ja jestem wyrozumiały. Na koniec zakupiłem część supli do kolejnego testu (jest tam m.in. kolejny produkt Kaizena
), ustaliłem sposób suplementacji, wymieniliśmy się dawką abstrakcyjnego poczucia humoru i pozostawiłem Rafała sam na sam z kurczakiem, na którego El Kulturiste smętnie zerkał, najwyraźniej krępując się zabrać za niego po raz -nasty podczas mojej wizyty.
Fin.
PS.
Kamiru: jak to mawiał ślepy dżokej podczas Wielkiej Pardubickiej: nie widzę problemu
.
B-REAL: w dalszym ciągu ok. Sprawna i elektroniczna. Swoją zweryfikuję w podanym wcześniej terminie.
Zmieniony przez - Hardened w dniu 2007-01-18 22:09:14