MEGA TEST - Kaizen by Hardened pods. str.90-92

Zapomniałbym: to bonus dla fanów zdjęć kolorowych .

Pas jest do robienia rekordow. Jak odciazasz stabilizatory nawet przy rozgrzewkach to kiedy sie maja rozwinac? Sa slabsze a to ciagnie za soba ryzyko kontuzji gdy zewnetrznej stabilizacji w postaci pasa zabraknie.

A efekty fajne, niedlugo bedziesz nadawal sie na okladke Men's Health

hard podobaa mi sie lapa fajnie wyglada naprawde :)

dzi:
Pas jest do robienia rekordow. Jak odciazasz stabilizatory nawet przy rozgrzewkach to kiedy sie maja rozwinac? Sa slabsze a to ciagnie za soba ryzyko kontuzji gdy zewnetrznej stabilizacji w postaci pasa zabraknie.

Zostałeś trenerem fitness? O stabilizatorach wiem i przy rozgrzewce pasa nie stosuję. Natomiast używałem go, bo te moje bóle pleców z niczego się nie biorą i dopóki nie zrobię rtg, nie chciałem kozaczyć. Teraz jednak plecy sa na tyle silne, że zamierzam zwiększać ilość serii bez pasa.

A efekty fajne, niedlugo bedziesz nadawał sie na okladke Men's Health

Wolę Sports Illustrated


Center88:
hard podobaa mi sie lapa fajnie wyglada naprawde

No rzeczywiście jakoś sobie rośnie . Myślę, że w przeciągu najbliższych miesięcy dobiję do 42 cm, co przy tym wzroście i wadze będzie wynikiem nie do pogardzenia. Mnie cieszy, że łydki zaczęły "wyglądać". Jak przyjrzysz się moim wąskim stawom skokowym, to zrozumiesz ile miesa musiałem tam dorzucić. Sylwetkę ciągle psuje brzuch, ale nie od razu Kraków zbudowano...

Zmieniony przez - Hardened w dniu 2007-01-08 09:14:59

Ladnie juz zaczyna to wygladac , bicpes na pierwszej fotce to wygalda na jakies 45

Masz racje co do brzucha ale na niego przyjdzie czas.

Pzdr

Hard, moglbys z laski swojej wpisac troche danych i napisac mi jakie wyniki daje Ci to magiczne urzadzenie: http://www.hypertrophy-specific.com/maximum-size-calculator.html ?

(do przeliczania jednostek polecam google i zapytanie "20 cm to in" np)

Zmieniony przez - dzi w dniu 2007-01-08 10:07:43

ladnie to wyglada


i chcialem sie pochwalic ze zostalem wybrany do testu Sports One tez opartym na mono

zobaczymy kto zwojuje wiecej

Dzięki ojdan.

dzi: sorry, ale nie bawię sie tymi p.ierdołami. Ze skrótu wnioskuję, że chodzi o kalkulator obliczący gabaryty, jakie można zbudowac na sucho. Pewnie ja już przekroczyłem swoje maxy .

lubien: powodzenia!

Zmieniony przez - Hardened w dniu 2007-01-08 13:17:49

Poniedziałkowy poranek sprzyja napływowi negatywnych myśli. Dziś dopadła mnie natarczywa refleksja dotycząca wylewania potu na siłowni. Przez wiele lat mój związek z siłownią ograniczał się jedynie do regularnych ćwiczeń. Suplementacja była ograniczona praktycznie do 0, a słowo „dieta” kojarzyło mi się wyłącznie z „Kwadransowymi grubasami” z TV. Teraz dość mocno zaangażowałem się w proces pracy nad rozbudową ciała i efekty są bardzo dobre, ale… jest też druga strona medalu.
Z natury jestem obserwatorem i wiele rzeczy dokładnie analizuję. Zapewne wielu z Was nie spodoba się to, co teraz napiszę, ale zestaw, do którego przykładamy tak dużą dbałość (ćwiczenia + suple + dieta) jest nieco chory. Niedawno próbowałem zebrać informacje dotyczące absolutnie minimalnej suplementacji, jaka powinna towarzyszyć ćwiczeniom na siłowni i okazało się, że wygląda to następująco (obok supla podaję jego przeciętny miesięczny koszt):
1. Witaminy + minerały / 10zł
2. WPC (załóżmy, że stosujemy 2 porcje dzienne: do śniadania i przed snem) / 100zł
3. Gainer potreningowy (zastępujący droższy zestaw carbo+BCAA+glutamina)/ 30-50zl

Takie minimum kosztuje 140-160zł. Do tego dochodzi zwykle karnet na siłownię (załóżmy koszt 60 zł) i już mamy 200zł. Zwolennicy dorzucenia do zestawu BCAA, glutaminy, ZMA oraz OMEGA-3 muszą znacznie zwiększyć tę kwotę. Można więc powiedzieć, że minimalne koszy dbałości o ciało w naszym przypadku wynoszą ok. 200-300zł. W tej sytuacji zarzuty, że kobiety wydają sporo na kosmetyki robią się nieco irracjonalne. Jedynym naszym usprawiedliwieniem może być fakt, iż płacimy za kalorie, które i tak musielibyśmy spożyć (płacąc za jakieś żarcie, którym byśmy je dostarczali mniej zdrowo).
To jednak dopiero początek. Do supli dochodzi dieta, związana z zerkaniem na zegarek, by przyjąć na czas kolejną porcję „budulca”. Otoczenie musi się do nas dopasować, bo przecież nie będziemy jedli tego co inni i wtedy „gdy podadzą”. Nie, my mamy własny rytm. Dodatkowo problemem stają się dłuższe wyjście poza dom (bo przecież co 3 godziny trzeba przyjmować „budulec”). Zaczyna się kombinowanie z batonami, szejkerami, itp. Perspektywa spotkania ze znajomymi w pubie wywołuje w nas mieszane uczucia. Z jednak strony poszłoby się, z drugiej: przecież trzeba trzymać dietę! Nie musze też chyba dodawać, że brak jakiegoś składnika diety w sklepie/lodówce wpędza nas zwykle we frustrację i skutecznie psuje humor.
Jednym słowem nasze życie zaczyna sobie płynąć zupełnie odrębnym torem, a przecież jesteśmy amatorami ćwiczącymi dla własnej „przyjemności”. Spróbowałem obu metod celebrowania przygody z siłownią (bezdietowej & bezsuplementacyjnej oraz wzorcowej - praktykowanej obecnie) i myślę, że warto było zdobyć cała tę wiedzę, jaka staje się powoli mym udziałem, ale też cholernie się cieszę, że osiągnięcie mojego celu jest już blisko. Zakończę ten test, potem zrobię łagodną wycinkę (4-5 tygodni) i zbudowawszy sylwetkę, do jakiej dążyłem, wracam do normalnego życia. Cena pogoni za perfekcjonizmem ciała jest zbyt wysoka dla człowieka, który ma także inne istotne cele w życiu. Pod koniec lutego z szafki zniknie góra wszelakich „niezbędnych” supli i pozostanie tam jedynie opisywany na początku zestaw absolutnego minimum. Kreatynowe wynalazki kupował będę cyklicznie, kontrola diety ograniczy się do regularnego jedzenia i ograniczania bezwartościowych posiłków, ale wreszcie wsunę czasem z satysfakcją jakieś ciastko czy lody i przestanę się wkurzać, jeśli nie uda mi się zorganizować kolejnego posiłku na czas, bądź będzie usmażony nie na tym co trzeba. Wypatruję niecierpliwie powrotu do normalności ciesząc się, że dalsza jazda na osobnym torze nie będzie już moim udziałem. Oczywiście jakieś cele na siłowni będę sobie wyznaczał (choćby testowanie nowym metod treningowych czy wzrost siły), ale nie będę im podporządkowywał życia. Stracę perspektywę wypracowania sylwetki o jakiś tam procent lepszej, ale korzyści jakie zyskam, będą znacznie większe. Taki jest przynajmniej mój plan, a i Wam życzę zastanowienia czy Wasza meta wyścigu jest dobrze ulokowana i czy dotarcie do niej jest warte nakładów na ten właśnie wyścig.

No wlasnie tez tak podejrzewam i chcialem sprawdzic... (to do kalkulatora)

A co do wywodu, tak samo uwazam.

Przyklad z dzisiaj:
Kolega z pracy pyta sie o 8:30 czy ide jesc a ja na to "tak, o 9, 11, 13 i 15" Z tym ze chlopaki wiedza ze to sa troche wyglupy i maja dystans, jak ja.
Albo weekend. W ogole nie chcialo mi sie wychodzic pic bo by sie napic bym musial wypic duzo. No ale troche wypilem coby sie koledzy nie poobrazali. A za tydzien urodziny kolezanki...

Dlatego optymalizuje sobie tak z dwa razy do roku. Wtedy jest wszystko na ile uwazam za rozsadne dopiete na ostatni guzik. Na dluzsza mete nie ma sensu.

Zloty srodek.


Zmieniony przez - dzi w dniu 2007-01-08 13:24:57