DT Krychy

W takiej sytuacji to rzeczywiście redukcja nie ma sensu, lepiej postarać się zdrowo odżywiać, wybierając wartościowe produkty. Treningi krótkie, ale regularne, bo jak czasu brak i życie w biegu to do krótszych łatwiej się zmobilizować.
A na drążkach można naprawdę fajne treningi robić. Podciąganie polecam zacząć od powolnego opuszczania, na początku ciężko zapanować nad wolnym ruchem w dół, ale świetnie to wzmacnia mięśnie potrzebne do podciągania. Do tego tzw. podciągania łopatkowe i różne wersje ruchów łopatkowych (w pozycji pompki, na poręczach). To się świetnie przekłada później na podciągnie.

Stanie na głowie i kruk to siły akurat nie wymagają... cierpliwości raczej i spokoju, którego nie widać na horyzoncie...

Co do podciągania to na samiutki początek nawet wiszenie coś da, bo muszę dłonie przyzwyczaić do takiego manewru. Ale jak byłam ostatnio u rodziców to okazało się, że bratowa kupiła taki stojący zestaw do podciągania i dipów, trochę się na tym pobawiłam przez tydzień i co? I po powrocie jakoś chaturanga dużo lżej wchodzi :D Dlatego liczę, że taki nowy bodziec pozwoli na szybsze postępy w jodze.

Dobry plan. Redukcja w takim okresie to rzeczywiście niepotrzebny stres a jeszcze się będziesz denerwować ze nie wychodzi jak się nie będziesz trzymać.

Pod stanie na głowie to jeszcze brzuch warto wzmocnić

Do podciągania najlepsze aktywne opuszczanie. Nie ma skuteczniejszej metody na to żeby nauczyć się podciągać na drążku.

Dzisiaj minął 11 dzień pracy na 125% normy dzień w dzień bez wolnego :D Od wczoraj mam w domu imprezę klubową, którą zapewniają mi sąsiedzi albo ich ekipa wykończeniowa. Okazuje się, że mogę wytrzymać pracę na akord, brak kuchni i większości mebli, a nawet drzwi do łazienki, ale dzikie basy to już dla mnie za dużo. W każdym razie były dzisiaj aż dwa spacery, jeden do paczkomatu po książkę (szczegóły niżej) i jeden na uspokojenie ;) A wieczorem piękna, intensywna sesja jogi <3 Oby jutro była pogoda, bo chyba rozkminiłam, gdzie zrobić sobie trening z ketlem :)

Na urodziny kupiłam sobie taką CUDOWNĄ książkę, więc od razu poszła w ruch i trochę się poplątałam <3

Spać byś lepiej poszła wcześniej zamiast tak się wykręcać i skręcać:)
Ale skrętka ładna, bez dwóch zdań. I kniga też fajna, mi póki co starcza kino yoga.

Nawet najlepsze spańsko nie zastąpi dobrej sesji jogi ;) A tak serio to chyba by mi już plecy wysiadły od tego przesiadywania przy kompie (mam w tej chwili mało ergonomiczne warunki, niestety), gdyby nie joga.

Hmm w sumie wiadomości mam dobre. Jutro nam montują drzwi, a do tego przymierzamy się do ogarnięcia regałów do komórki, więc życie będzie trochę mniej kartonowe ;) ALE najlepsza wiadomość jest taka, że jak zaczęłam kombinować z wychodzeniem z kettlami na trawnik za blokiem to mój wybranek serca postanowił zlitować się nade mną i pozwolił mi machać nimi w domu :D No i panowie od muzyki klubowej trochę się ogarnęli, da się żyć.

A tak wyglądał mój dzień. Pomachałam kettelkami na szybko, póki chłopak był na zakupach (to było przed oficjalną zgodą na machanie, spłonę w piekle). Weszło pięknie i ogólnie super się czuję fizycznie od wczorajszej jogi, chociaż coś tam jeszcze strzyka w stawach.

Co do diety... No białeczko wyrobiłam, kalorie na oko wyszły na zero, ale batonik wszedł jak złoto ;) No i warzyw muszę więcej jeść, ale ogarnięcie warzyw bez blatów i kuchni to strasznie niewygodna sprawa.

A Wy tam jeden pokój macie, ze pozwolenie potrzebne na KB potrzebne?:)
Toż to sama przyjemność patrzeć jak laska ćwiczy - mój to by nawet TV wyłączył gdybym pozwoliła patrzeć...