Co do maty to jest bardzo stabilna i dość gruba (chyba 5 mm, o ile dobrze pamiętam, sporo grubsza od mojej poprzedniej). Ćwiczy się fajnie, bo przyczepność jest świetna, a przy tym nie ma tej chropawej powierzchni, co w niektórych matach, powierzchnia jest gładka. Minus jest taki, że na kauczuku widać każdą wilgoć, jak masz choć odrobinę spocone ciało to są ślady na macie. Potem musi to wyschnąć i wszystko znika.
Dzisiaj z dietą trochę falstart, bo zapomniałam uprzedzić faceta, że już koniec przyjemności :D Najpierw kupił mi małą puszkę jakiegoś napoju piwnego, bo był na niej bulterier ;) A teraz mam pić jakieś superwypasione piwko rzemieślnicze, które też kupił specjalnie dla mnie, więc nie mam serca mu odmawiać. Ale przełaziłam dzisiaj cały dzień, Garmin mi pokazuje spalone ponad 800 kcal, więc jakoś ujdzie. Ucięłam 300 kcal z diety, żeby chociaż trochę się wyrównało ;)
W ogóle od kilku dni mam podwyższone tętno, może jakieś przetrenowanie wyszło, może upały... Dlatego te 800 spalonych kcal z zegarka to chyba trochę oszustwo ;)
Co do moich obolałych nóg to jak na cały dzień łażenia i prawie 18 tys kroków jest naprawdę nieźle. Ale bieganie jeszcze odpuszczam. Do przeprowadzki na pewno. Żeby mnie nie korciło biegać, będę robić treningi siłowe góry z kettlami. Już podpatrzyłam kilka fajnych ćwiczeń, a wczoraj porobiłam trochę wyciskania żołnierskiego, nawet parę snatchy, ładnie weszło.