A więc po dłuuuuuugiej przerwie w prowadzeniu dziennika po kilku namowach wracam.
W skrócie co się działo, to w sumie przeplatane okresy masy i redukcji jakiś tam progres szedł, nastąpiła zmiana trenera z Przemkiem już nie współpracujemy, chwilę działałem sam potem zacząłem współprace z Bartkiem Rąpałą z forum też znany.
Rok współpracy układał się bardzo dobrze, większość rzeczy według planu, praca również super zaczęło bardzo fajnie się wieść aż do lipca tego roku... Wszystko poszło się j**...
Od połowy czerwca zacząłem mieć dziwne wahania samopoczucia, duża potliwość,
męczenie się przy czynnościach które do niedawna nie wymagały wysiłku, zadyszka przy wejściu po schodach na pierwsze piętro, trening był strasznym wyzwaniem, na cardio po 2 min czułem się jak po interwale. W nocy budziłem się z dusznosciami nie mogłem leżeć dłużej po zacząłem się dusić... Przewalone. Oczywiście ja to wszystko bagatelizowałem, a bo upały a bo masa, a bo zajechany, niewyspany poczekam na urlop... Tja. No i w końcu jednej nocy już na maks zaczęło mnie dusić, dobrze że moja zauważyła i mnie zatrzymała bo ja oczywiście o 6 na trening, ale chyba bym nawet nie doszedł. Od razu na izbę przyjęc u mnie na zadupiu oczywiście nic nie stwierdzą, ale zaraz zobaczyli że ktoś wiekszy to co biore i oczywiście to przez to. Zawsze miałem wysoki puls ale tego dnia spoczynkowy 125....wsadzili mnie do karetki i na Sor na Borowską we Wrocławiu. Oczywiście kilka godzin przyjęcia no i zostałem tam na tydzień. Tragedia powiem tyle, nie mówię o personelu, opiece, nawet jedzeniu tylko dla mnie psychicznie po prostu dramat wyrwany gdzie praca treningi itp gdzie od 6 do 22 praktycznie poza domem a tu nagle leż jak kłoda i czekaj. Zrobili tomograf, USG iiii info które no jakbym dostał młotkiem w łeb. Kardiomiopatia Roztrzeniowa i to dosyć zaawansowany stan. Serce całe mocno powiekszone jak to mówili "rozlazłe". W skrócie powinno wywalać na obwód ponad 50% krwi u mnie ok 13...oczywiscie tam podejście że to wszystko od SAA że zniszczył sobie pan na własną prośbę, oczywiście te wszechwiedzące profesorki. Jedynie lekarz robiący mi USG pytał co biorę i jakie dawki i podsumował, łeee nie na takich dawkach gagadkow znał i nie mieli takich wad. Akurat lekarz prowadzący był w miarę trzymali mnie tydzień bo nie mogli zbić mi pulsu no i zeszło się tydzień. Oczywiście na wyjściu pierwsze info zero siłowni do czasu kolejnej wizyty w październiku na której podejmą decyzję czy wszczepia mi kardiowerter jeśli praca serca się nie poprawi... Poza oszczędzać się w skrócie nic nie robić leżeć i pachnieć... Dramat, jedyne leczenie to farmakologia i to nie tania, śmieje się że zamieniłem gh na to xD
Po wyjściu ze szpitala umówiłem się na kolejną konsultację prywatnie, potwierdził zmiany, skorygował dawki leków na większe gdyż uważa że warto przywalić mocniej, mialo to mocno popsuć moje samopoczucie bo oprócz pulsu miało spać mocno ciśnienie ale póki co czuję się bardzo dobrze, a ciśnienie książkowe, puls udało się zbić już do 55-60 max 70.
Czeka mnie wizyta we wrześniu w celu sprawdzenia jak przebiega leczenie. Póki co zalecenia oszczędzania się siłka w odstawke (poszła na dwa dni xDl delikatnie cardio i spacery, chociaż też basen a myślę plywanie bardziej obciąży mi serce niż lekka siłka na wyciagach itp.
Na teraz wróciłem w miarę do normalnego funkcjonowania, do pracy jednej i drugiej, no i oczywiście na siłkę. W środę wrocilem ze szpitala i nie mogłem wytrzymać w czwartek musiałem iść coś się poruszać, oczywiście podejście najbliższych jedno jak lekarzy że siłka zniszczyła mi zdrowie że po co blablabla, teraz to samo na to że chodzę mimo zakazu.
Treningi hmm to nawet treningiem specjalnie nie nazywam wszystkie ćwiczenia na wolnym klamocie wywalone czyli te najlepsze wiosła ciągi siady, zostały wyciagi, maszyny na przysłowiową pompke z dużym zapasem. Muszę mega się stopowac bo ponosi mnie a chociaż do tego września nie chce zaburzyć mocno leczenia, może wtedy coś pozwolą już legalnie robić więcej. Do tego sporo aktywności praktycznie auto odstawilem wszędzie spacery, cardio kręcę sobie praktycznie codziennie 25-30 min dla zdrowotności.
Z supli została tylko baza 250 ew i chyba już raczej więcej nic nie będzie bo jednak tutaj ryzyko spore.
W szpitalu przeczytałem cały dziennik Przema o tych jego przejściach, a jednocześnie były zawody w Sopocie to tak dało mi podtrzymanie że może i ja wrócę chociaż do takiego normalnego treningu.
Duże wsparcie od Bartka za które mega dzięki, bo chłop odpisywał cały czas bezinteresownie i dawał otuchy nie powiem.
No i Michałowi (Winter) na łączach często i ze szpitalnego łóżka fajnie było im kibicować.
No nic wątpię by ktoś przeczytał wszystko, ale dziennik ma mnie trochę zmotywować bk nie powiem ciężko psychicznie nieraz i trochę udokumentowac powrot a nóż może ktoś coś wyniesie. Wpiski dni na bierzaco