30.12.2018
6 tygodni temu zaplanowaliśmy "high carb adventure" regularnie sprawdzając w kawiarniach 2-3 razy w tygodniu, czy upatrzone ciasta nadal wyglądają tak dobrze
I właśnie w ten przedostatni dzień roku od rana czułam podekscytowanie. Trening minął szybko jak nigdy. Ciężary niemalże fruwały, a grawitacja wydawała się obniżyć do maximum poziomu jaki występuje na marsie.
Szaleńczy pęd po schodach biegiem do auta.... kij z przepisami przecież jedziemy jeść!
Decyzja i wybór podjęty był już dawno. "To, to, to i to... W sumie siedem ciastek proszę!" To prawie w sam raz na dwoje.
Kawa oczywiście bez cukru, bo jakieś kalorie trzeba trzymać..
Podana taca z ciastem wyglądała imponująco, właśnie tak sobie ją wymarzyłam. Na pierwszy rzut oka wydawało by się, że ta ilość nie ma szans się zmieścić. "Ale co tam... jak nie dam rady?!" Po 4 ciastkach nastąpił mały kryzys, ale doprawdy mały... taki tyci
Kilka głębokich oddechów i lecimy z tym dalej.
Czy było warto? Chyba tak, choćby mając na uwadze to, że poziom obżarstwa spowodował, że przyszłe ewentualne wizyty w tych miejscach (nie związane z łakomstwem), nie będą powodowały takiego bólu serca, bo przecież już wiem, że do dobrze wypieczonego Angusa te przepełnione cukrem łakocie nawet nie mają szans podskoczyć.
Kolejne 3 dni to reset od treningu i ścisłego liczenia kalorii (ale z naciskiem na LC i umiarem co do ilości). Szampan oczywiście wytrawny.
TRENING:
1. Side walking with mini band 2x20 powt.
2. Back squat 5x6 (40 i 50 kg na wstępne) 60/60/60/60/60
3. Romanian deadlift 5x8 pierwsza 50kg robocze: 60/60/65/65/65
4. Leg curl 5x10 20/25/25/25/25 + wolna
faza ekscentryczna na wszystkich
5. Frog pumps 4x12 worek 25kg/25/25/25/25
6. Hipthrust 4x20 57,5/60/60/60kg
Zmieniony przez - Inezz96 w dniu 2018-12-31 10:10:47