Zawsze rzucaj siebie na głęboką wodę - tam dalej jest do dna...
https://www.sfd.pl/[BLOG]_zdrowo_i_sportowo__Nene87-t1159713-s420.html
...
Napisał(a)
miałam coś napisać, ale mi się odechciało. Róbta co chceta
2
...
Napisał(a)
kamilka54Nene87
to działaj, bo Cie życie ominie ...
ja mam 163cm i ważę 60kg, myślisz, że jestem za gruba?
Niee, zdecydowanie nie - ja w najbardziej rozbestwionym momencie życia, w okolicy matury, gdy nie było czasu na sport, ale już na chodzenie na pizzę co najmniej raz w tygodniu (tak, co najmniej), czipsiki wieczorami i litry coli już czas był, ważyłam 67kg przy 160cm. To było moje maksimum życiowe, przy bardzo-bardzo kalorycznej diecie i prawie zerowym ruchu, więc mój organizm i tak jako tako dawał radę z taką ilością kalorii.
Ja najlepiej się czułam przy wadze 50-55kg i do takiej będę dążyć. Paraliżuje mnie przed tym tylko strach, że jak rozpędzę się z tym tyciem, to już tego nie zatrzymam, rozumiecie? Że nagle z dnia na dzień będę ważyć 70kg i znowu będę musiała katować się na siłce 6 razy w tygodniu i zapomnieć o czekoladzie... Te moje marne kilogramy dają mi teraz taki luz psychiczny na zasadzie "wolno mi to zjeść, bo i tak mam niedowagę". No i faktycznie, raz na miesiąc zjem jakieś kupne ciasto, czy coś - no WOW. Widzę i czuję absurd tego.
PaatikKamilka, przed chwilą skończyłam jeść lunch. Zjadłam serek typu Brie z owcy - 150 g - łącznie 40,5g tłuszczu. Plus własną bułeczkę owsianą, mniam:) Plus warzywa i jabłko. Dziennie mam ok. 2000 kcal. I co? Gruba nie jestem:) Na tak małe kroki to Ty nie masz czasu. Przyspiesz.
Zmieniony przez - Paatik w dniu 2018-12-05 12:55:08
No właśnie tu jest chyba problem, wiecie? Że jestem otoczona osobami, które z różnych względów jedzą mało i ja się w kółko z nimi porównuję. Przykładowo:
-mój mąż - schudł ze 137 kg na 95kg (przy 180cm to i tak dalej jakaś tam nadwaga). Czasem je sporo, czasem prawie nic i mówi, że nie jest głodny. Przy swojej wadze oczywiście może sobie pozwolić na takie "niejedzenie" jak zwyczajnie nie ma ochoty, ale mnie to strasznie hamuje i nawet jak jestem głodna to nie jem, bo on nie je. Albo czekam, aż sobie pójdzie i dopiero jem posiłek.
-koleżanka z pracy - Pani po 40, wjeżdżająca na 3 piętro windą, po 2 porodach. Twierdzi, że kiedyś też ważyła 53kg, wzrostu ma pewnie z 170cm. Obecnie na śniadanie je: jogurt naturalny mały + 2 łyżki płatków owsianych. Na drugie śniadanie tylko jabłko. Na obiad prawie same warzywa - jakiś gotowany kalafior plus trochę ryżu. Jak ktoś przyniesie ciasto do pracy, cukierki - nie tknie w życiu. Twierdzi, że nie zjada więcej niż 1200kcal dziennie. Oceniam ją na jakieś 5-10kg nadwagi. Długo robiłam to co ona - tylko jabłko na II śniadanie, żadnego w życiu częstowania się przyniesionymi dobrociami. To się zmieniło, ale nadal jak porównuję jej jabłko z moim drugim śniadaniem: jabłko + orzechy + skyr + czasem coś tam jeszcze to jakoś mi głupio, że u mnie tak dużo...
BTW: Paatik - przy osobie trenującej Twoje 2000kcal to i tak chyba jakoś niezbyt dużo, nie?
Skoro te osoby jedzą mało albo wcale a i tak mają nadwagę, to jaki sens naśladować? A tu na forum masz dziewczyny, które jedzą więcej niż faceci, żadnej nadwagi i świetne sylwetki. To pomyśl sama, która droga jest lepsza i daje lepsze efekty?
2
...
Napisał(a)
Dobry terapeuta od zaburzeń odżywiania. Forum jest dla zdrowych.
Teraz serio - to był mój ostatni wpis w tym temacie, nie ważne jak bardzo Ci się Autorko nie spodoba to co napisałam. Nie ma sensu kontynuować tej konwersacji.
Teraz serio - to był mój ostatni wpis w tym temacie, nie ważne jak bardzo Ci się Autorko nie spodoba to co napisałam. Nie ma sensu kontynuować tej konwersacji.
...
Napisał(a)
PaatikDobry terapeuta od zaburzeń odżywiania. Forum jest dla zdrowych.
Teraz serio - to był mój ostatni wpis w tym temacie, nie ważne jak bardzo Ci się Autorko nie spodoba to co napisałam. Nie ma sensu kontynuować tej konwersacji.
Ja zupełnie nie rozumiem waszej reakcji. O co chodzi? W nocy obudził mnie głód, wstałam, zjadłam bo wiem, w jakiej jestem sytuacji. Wróciłam do łóżka. End of story. Gdzie tu mowa o jakichś wielkich zaburzeniach? Przecież z nich wychodzę i to był na to dowód! Ale ok - szanuję wybór.
BTW: dla mnie to znowu była kolejna lekcja na zasadzie: organizm i tak się upomni.
...
Napisał(a)
Kamilka ja tylko zaznaczę swoją obecność, bo dopiero zauważyłam ten temat. Jakoś umknął.
Ciężko się czyta, bo z jednej strony widać duża świadomość i chęć zmiany a z drugiej rzeczywiście nie dostrzeganie problemu i tego co inni próbują pokazać.
Ale wiem, że nie od razu Kraków zbudowano a na "atak" reagujemy obroną.
(Do tej pory pamiętam jak Teti na początku mojego pierwszego dziennika, czyli z 5 lat temu, napisała mi ze mam niezdrowe relacje z jedzeniem bo zjadłam cała czekoladę jak byłam chora. :D)
Co przychodzi mi do głowy to słuchaj chłopaków jeśli chodzi o rady dt. Treningu. Naprawdę dużo możesz zyskać. Uważam że ten trening nie jest dopasowany do Twojego celu i poprawki o których piszą by Ci pomogły.
Zapotrzebowanie powinnaś zwiększyć tak jak pisałaś niedawno. To za małe kroki. Pamiętam jak na szkoleniu u Tadeusza Sowińskiego była mowa o takich przypadkach, że wychodzenie z głodówki małymi krokami jest bez sensu bo przedłużamy okres w którym organizm jest niedożywiony.
Zdajesz sobie sprawę z tego że organizm daje Ci wyraźne sygnały, wręcz krzyczy o tym że mu źle. Pytanie czy coś z tym serio zrobisz. Przy treningach nawet 3 razu w tygodniu, ale trwających po 2,5 h to możesz a nawet musisz pozwolić sobie na więcej. Nad jakością warto trochę popracować ale kaloryka to podstawa.
A co do tych ilości jedzenia. U mnie zawsze było to samo. W pracy wszyscy jedzą jak skowronki i nadrabiają ewentualnie słodyczami. I jak widzieli moje porcje (3 posiłki z 4 jadłam w pracy) to nie mogli uwierzyć że od tego chudnę. Ale nie raz usłyszałam, że kurde jestem dowodem na to że rzeczywiście trzeba jeść dużo żeby dobrze wyglądać.
Czekam na dalsze wypiski. :)
Ciężko się czyta, bo z jednej strony widać duża świadomość i chęć zmiany a z drugiej rzeczywiście nie dostrzeganie problemu i tego co inni próbują pokazać.
Ale wiem, że nie od razu Kraków zbudowano a na "atak" reagujemy obroną.
(Do tej pory pamiętam jak Teti na początku mojego pierwszego dziennika, czyli z 5 lat temu, napisała mi ze mam niezdrowe relacje z jedzeniem bo zjadłam cała czekoladę jak byłam chora. :D)
Co przychodzi mi do głowy to słuchaj chłopaków jeśli chodzi o rady dt. Treningu. Naprawdę dużo możesz zyskać. Uważam że ten trening nie jest dopasowany do Twojego celu i poprawki o których piszą by Ci pomogły.
Zapotrzebowanie powinnaś zwiększyć tak jak pisałaś niedawno. To za małe kroki. Pamiętam jak na szkoleniu u Tadeusza Sowińskiego była mowa o takich przypadkach, że wychodzenie z głodówki małymi krokami jest bez sensu bo przedłużamy okres w którym organizm jest niedożywiony.
Zdajesz sobie sprawę z tego że organizm daje Ci wyraźne sygnały, wręcz krzyczy o tym że mu źle. Pytanie czy coś z tym serio zrobisz. Przy treningach nawet 3 razu w tygodniu, ale trwających po 2,5 h to możesz a nawet musisz pozwolić sobie na więcej. Nad jakością warto trochę popracować ale kaloryka to podstawa.
A co do tych ilości jedzenia. U mnie zawsze było to samo. W pracy wszyscy jedzą jak skowronki i nadrabiają ewentualnie słodyczami. I jak widzieli moje porcje (3 posiłki z 4 jadłam w pracy) to nie mogli uwierzyć że od tego chudnę. Ale nie raz usłyszałam, że kurde jestem dowodem na to że rzeczywiście trzeba jeść dużo żeby dobrze wyglądać.
Czekam na dalsze wypiski. :)
Mój blog o treningu i diecie: http://silawilczegoapetytu.pl/
Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Paula_pociążowa_redukcja-t1159434.html
Dziennik konkursowy: http://www.sfd.pl/Paula_NOWE_CIAŁO_W_BUDOWIE-t1103547.html
...
Napisał(a)
paula.cwKamilka ja tylko zaznaczę swoją obecność, bo dopiero zauważyłam ten temat. Jakoś umknął.
Ciężko się czyta, bo z jednej strony widać duża świadomość i chęć zmiany a z drugiej rzeczywiście nie dostrzeganie problemu i tego co inni próbują pokazać.
Ale wiem, że nie od razu Kraków zbudowano a na "atak" reagujemy obroną.
(Do tej pory pamiętam jak Teti na początku mojego pierwszego dziennika, czyli z 5 lat temu, napisała mi ze mam niezdrowe relacje z jedzeniem bo zjadłam cała czekoladę jak byłam chora. :D)
Co przychodzi mi do głowy to słuchaj chłopaków jeśli chodzi o rady dt. Treningu. Naprawdę dużo możesz zyskać. Uważam że ten trening nie jest dopasowany do Twojego celu i poprawki o których piszą by Ci pomogły.
Zapotrzebowanie powinnaś zwiększyć tak jak pisałaś niedawno. To za małe kroki. Pamiętam jak na szkoleniu u Tadeusza Sowińskiego była mowa o takich przypadkach, że wychodzenie z głodówki małymi krokami jest bez sensu bo przedłużamy okres w którym organizm jest niedożywiony.
Zdajesz sobie sprawę z tego że organizm daje Ci wyraźne sygnały, wręcz krzyczy o tym że mu źle. Pytanie czy coś z tym serio zrobisz. Przy treningach nawet 3 razu w tygodniu, ale trwających po 2,5 h to możesz a nawet musisz pozwolić sobie na więcej. Nad jakością warto trochę popracować ale kaloryka to podstawa.
A co do tych ilości jedzenia. U mnie zawsze było to samo. W pracy wszyscy jedzą jak skowronki i nadrabiają ewentualnie słodyczami. I jak widzieli moje porcje (3 posiłki z 4 jadłam w pracy) to nie mogli uwierzyć że od tego chudnę. Ale nie raz usłyszałam, że kurde jestem dowodem na to że rzeczywiście trzeba jeść dużo żeby dobrze wyglądać.
Czekam na dalsze wypiski. :)
Witam się i dziękuje za obecność :) Nie ukrywam, że po ostatnich komentarzach zrobiło mi się przykro, chciałam usuwać dziennik... Poczułam się zaszczuta. Wydaje mi się jednak, że ktoś kto nigdy nie miał złej relacji z jedzeniem, zwyczajnie tego nie zrozumie i będzie mu się wydawało, że jestem co najmniej mocno chora psychicznie.
Mimo to od kilku dni odnotowuję mały sukces - nie schodzę poniżej 1800kcal w DNT, a w sobotę jak był DT to i pewnie 2000kcal wpadło (i to nie w postaci piwa i chipsów, a po prostu pełnych posiłków, a nie 30g makaronu). Bez wyrzutów, bez myśli „a bo zaraz święta”. Silnie na mnie działa widok dzieci - przecież też chce mieć własne! Na szczęście apetyt dopisuje, jest ok. Treningowo jakoś ciężej, ale zima chyba generalnie tak na mnie działa.
...
Napisał(a)
To jest częstą reakcją ale to nie jest wyjście, żeby uciekać jak nie jest komfortowo.
Wrzucaj czasem te posiłki to może podpowiemy jak łatwo można by podbić kalorie i makro :)
Wrzucaj czasem te posiłki to może podpowiemy jak łatwo można by podbić kalorie i makro :)
Mój blog o treningu i diecie: http://silawilczegoapetytu.pl/
Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Paula_pociążowa_redukcja-t1159434.html
Dziennik konkursowy: http://www.sfd.pl/Paula_NOWE_CIAŁO_W_BUDOWIE-t1103547.html
...
Napisał(a)
"Poczułam się zaszczuta" - a tłumaczyłam, ze prawdziwa miłość jest szorstka...
Mnie Martucca też na początku za coś nieźle opiep...- tak,ze aż czytać z partyzanta sie przestraszyłam:)
Mnie Martucca też na początku za coś nieźle opiep...- tak,ze aż czytać z partyzanta sie przestraszyłam:)
...
Napisał(a)
kamilka54
Mimo to od kilku dni odnotowuję mały sukces - nie schodzę poniżej 1800kcal w DNT, a w sobotę jak był DT to i pewnie 2000kcal wpadło (i to nie w postaci piwa i chipsów, a po prostu pełnych posiłków, a nie 30g makaronu). Bez wyrzutów, bez myśli „a bo zaraz święta”. Silnie na mnie działa widok dzieci - przecież też chce mieć własne! Na szczęście apetyt dopisuje, jest ok.
może to dzięki temu "zaszczuciu"? tak czy srak ważne, że działa
Zawsze rzucaj siebie na głęboką wodę - tam dalej jest do dna...
https://www.sfd.pl/[BLOG]_zdrowo_i_sportowo__Nene87-t1159713-s420.html
Następny temat
Redukcja przy rozwalonym metabolizmie
Polecane artykuły