no generalnie nadal zalatana jestem. na dodatkowe kardio nadal brakuje mi czasu, ale w te 4 razy w tygodniu ćwiczę.
dieta, nadal mega redukcyjna. właśnie widzę, że coś zaczyna ruszać tylko kurna, głodna chodzę .
czwartek:
DNT
btw: 130/60/75
śniadanie: szejk z chudego twarogu, wiórki, płatki, marchew
lunch:....pewnie kasza z jakimś mięchem, podejrzewam indyka, jakieś warzywka
luncz 2: kasza, jajka, warzywa
kolacja:indor i warzywa, len
no i tak bez szału, dzień jak dzień
piąteczek, piątunio
DT
BTW:130/60/100
śniadanie: odżywka, wiórki, płatki
lunch: masło, wątroba, ryż, warzywa (bleeeh, coś mi ta wątroba nie wyszła)
trening
potreningowy: ryż, tuńczyk (niestety, w oleju, bo znów się zczaiłam jak było za późno i połączyłam do z ryżem)
kolacja: twaróg chudy, masło
trening:
DZIEŃ 3
1. military press 5 x 5 2010
22.5kgx5/22.5kgx5/25kgx4/25kgx4/25kgx3
2. db incline benchpress 4 x 8 2010
12.5kgx8/12.5kgx8/12.5kgx7/10kgx9
3. bb row 3 x8 2010 2010
32.5kgx8/32.5kgx8/30kgx8/...?x8
4a. push up 3 x trx max 2010
?/?/?/?
4b. inverted row trx 3 x max 2010
?/?/?/?
5a. leg raise 3 x 15 3010
5b. weighted sit up 3 x 15 2010
1.ok
2. tak mnie skatowało, że do końca treningu nie wiedziałam, co robię
3. eh, nie miałamna tyle siły, za słabo się pochylałam, a więc stopniowo zmniejszałam, żeby utrzymać właściwy kąt
4.a i b. wybaczcie, ale byłam już tak skatowana, że nie potrafiłam liczyć
5a. "trochę" odrywam lędźwia. ale kurde, ciężko tak bez tego
5b. ok, tylko że nie dobijam do 15
+ (nie wiem jakim cudem) interwal 5min+5x30/30+ 10 min na dobicie
na koniec,nie wiem, czy się jest się czym chwalić, ale w końcu udało mi się cyknąć fotkę, bo szatnia jak nigdy była pusta
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html
Robię formę na lato... ale następne ;)
http://www.sfd.pl/DT_noory-t1024218.html
Zmieniony przez - pestka960 w dniu 2015-04-25 22:01:16
no, w niedzielę za późno wstałam i też się ledwo wyrobiłam. skatowałam tak nogi, że ciężko się szło. jak ugięłam nogi w kolanie przy zejściu ze schodów to prawie zaliczyłam glebę. poza tym, to nie wzięłam na trening topu i paradowałam w samym staniku sportowym. a że jeszcze ćwiczę to krótkich spodenkach to byłam "trochę" roznegliżowana. dobrze, że siłka była mała, to za wiele osób się na mnie nie lampiło.
DZIEŃ 4
1. back squat 5 x 5 2010
55kgx7/55kgx6/60kgx6/60kgx5/60kgx5
2. romanian deadlift 4 x 8 3010
50kgx8/50kgx7/50kgx5/50kgx4+2
3. deficit bulgarian split squat 3 x 8/side 3010 z kettlem (jednym )
6kgx8/8kgx8/8kgx8
4. walking lunges 3 x 12/side 2010
7kgx12/7kgx12/7kgx12
5. side plank 3 x 60sek
ok60 s za każdym razem
1ok
2.ok, aczkolwiek z serii na serię coraz słabiej pomimo miliona kombinacji uchwytów
3.aaaaaałłłłłłłłłłłłłłłlllaaaaaaaa. po pierwszej serii chciałam rzucić to i nie robić
4. a do wykroków w ogóle nie podejść. ale ciężar dobrany idealnie, tak na styk
5.ok. wolę plank boczny, bo nie mam jak oszukiwać
+30 min rowerka
dieta:
węgle "wysokie"
130/60/120
no i wczoraj...
DZIEŃ 1
1. bench press 5 x 5 2010
37.5kgx5/37.5x5/37,5kgx5/40kgx3/40kgx4+1op.
2. military press 4 x 8 2010
20kgx8/20kgx7/20kgx6/20kgx6
3a. db row 3 x 8 2010
17.5kgx8/20kgx8/22.5kgx8
3b. lat pull down 3 x 10 3021
8/8/10
4. plank 4 x 60 sek
krócej niż 60 sek
1. w ostatniej serii poszło więcej, bo z asekuracją
2. za ciężka ta sztanga była, łokcie mi latały i wypychałam strasznie lordozę. kiedy ja się nauczę to kontrolować....
3a,b-> i znów zapomniałam się i zrobiłam jako osobne ćwiczenia i to w dodatku w złym zakresie
4. tu się jednak ciągle muszę korygować. mam dość głęboką lordozę i zaokrąglam plecy. za każdym razem jak ustawiam miednicę w przodopochyleniu to uciekają mi łopatki. jak zepnę łopatki, to ucieka mi miednica i tak wkoło....
+ interwał 5min+30/30x6+9 min
który mnie zmiótł do końca i jak wróciłam do siebie to poszłam prosto spać
dieta: węgle średnie
130/60/100
a i tak cały dzień głodna chodziłam i wmłóciłam między posiłkami z tonę warzyw i jedną galaretkę.
na koniec, co by tu udowodnić..trzeba się umiec w każdej formie pokazać. jak na razie fasada w budowie, ani kraty, ani żył,a tym bardziej cyca . lajf
ale chyba bez tragedii
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html
AKTUALNY DZIENNIK ACTIVLAB :
http://www.sfd.pl/[DT]_Aniitka155_od_Ladies_do_ActivLab-t1040073.html
...
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie"
Wiesz, co jest najważniejsze w życiu? Mieć cel. I dążyć do jego spełnienia. Ja mam cel. (...) I wiesz, ten cel, który posiadam, tak jakby... uszczęśliwia mnie. Dzieki niemu mam poczucie, że warto żyć, mimo przeciwności. Ale często wątpię. Bardzo często.
we wtorek ambitnie poszłam zrobić 30 min kardio. chciałam dłużej,ale chyba trzeba by było mnie przywiązać do bieżni....ratował mnie film, ale ciągle mi się wyłączał na moim smartfonie. tylko się wkurzyłam
dieta jak w dnt, czyli 130/60/75 i tona warzyw....
wczoraj był czit, tylko głupia poszłam w ilość, zrobiłam sobie obleśne naleśniory w polewie z twarogiem i marchewką . ale kurde, męczyłam je z pół godziny. odzwyczaiłam się od dużej ilości żarcia
no i nogi były...po treningu wpadłam do domu, zeżarłam co mi tam jeszcze w korycie zostało (no dobra, trochę więcej:P) i zasnęłam w ciuchach
dieta: bliżej nieokreslone btw, ale na wypasie.
trening nieźle mnie skosił. myslałam, że tylko ręce tak skatowałam, bo bolały już do końca dnia (no, tam do końca dnia niewiele mi zostało). ale jak próbowałam wejść po schodach to tak różowo nie było.
DZIEŃ 2
1. deadlift 5 x 5 2010
60kgx5/60kgx6/70kgx4/70kgx3...e....
2. front squat 4 x 8 2010
50kgx8/50kgx8/50kgx7/50kgx6
3. hip thrust 4 x 8 3021
50kgx8/50kgx9/60kgx8/60kgx6
4a. db lateral shoulder raise 4 x 12 2010
4kgx12/2.5kgx12/3kgx12/3kgx12
4b. face pull 4 x 12 3021
12/12/12/12
1.dead, na ostatnią serię już nie miałam siły.nawet paski nie pomogły
2. ostatnie powtórzenia to już raczej kaleczyłam
3. koloega zarzucił mi pod koniec więcej kg...cóż, dało się je pchnąć
4a.4b.---> ok, ale w drugiej serii próbowałam wznosy robić z krążkami i było mi niewygodnie, a wiec techniczni bez szału. przy face pull piekło już od 4 powtórzenia.
+30 min rowerka w tempie emeryckim.
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html