Od jakiegoś tygodnia boli mnie spodnia, przednia, wewnętrzna strona stopy - podejrzewam że odzywają się haluksy (mam to rodzinne), więc zdecydowałam wczoraj, że zamiast biegania zrobię wytrzymkę. Przejrzałam treningi i zdecydowałam się na tzw "Miękkie Nogi"
czyli
1 burpee – 15 przysiadów
2 burpee – 14 przysiadów
3 burpee – 13 przysiadów
itd..
Pomyślałam sobie bułka z masłem - machnę przed telewizorem i będzie git. Na początek po krótkiej rozgrzewce przy którymś przysiadzie chrupnęło mi coś w kolanie. Ok myślę nie będzie mi jakieś kolano psuło treningu - porozciągałam nogi i zaczęłam jeszcze raz tym razem bardziej wypinając zadek i prostując klatę.
Do 5 burpees robiłam pompki męskie, potem już podpierając się kolanami. Od 7 burpees musiałam robić przerwy bo nie dałam rady kontunuować w ciągu ćwiczeń. Od 11 burpees zaliczałam zgon, ale jakoś dociągnęłam do końca w czasie prawie 30 min łącznie z przerwami. Dziś rano obudziłam się bez zakwasów ale z to ze
zdartą skórą na kolanach
Wnioski:
1. miałam lepsze zdanie o mojej kondycji ale jednak cienki bolek jestem
2. nawet jak coś wygląda niewinnie na papierze w naturze może dać nieźle popalić,
3. nie poddam się tak łatwo i treningowi "Miękkie nogi" jeszcze skopię tyłek