Środa
W rozpisce treningu uwzględniam tylko serie docelowe.
Podciąganie na drążku, neutral3x10
x10
+5kg x9
+5kg x5
Wiosłowanie sztangą 3x8
55kg x8
55kg x8
55kg x8
Ściąganie drążka, szeroko, nachwytem 3x20
30kg x20
30kg x20
30kg x20
Martwy ciąg Rampa 6
55kg x6
koniec
Szrugsy (targetowe) 3x12
70kg x12
70kg x12
70kg x12
Podsumowanie trening:
Podciąganie - zmieniłem chwyt i przy nim, już pozostanę. Postanowiłem, że w treningach powrzucam te ćwiczenia, które najlepiej czuję. Żeby w końcu, móc powoli dop*****lać kg, a nie tylko ta praca nad techniką i wieczna stagnacja, w każdym aspekcie treningu. Trochę mało powtórzeń, ale to przez to, że wykonuję cały ruch. Ponieważ będzie u mnie na WFie zaliczenie z podciągania i wolę nie zaniedbywać, końcowej fazy ruchu. Czucie plecków, dobre, ale bicki też lekko spompowało.
Wiosło - jeszcze szerszy chwyt. I chociaż mam te 3 serie, to tylko pierwsza była wykonana, poprawnie technicznie (jako tako). W kolejnych było gorzej, co nie znaczy, że nie odczułem w nich najszerszych. Wręcz przeciwnie, ale dostawały bardziej po dupie, w fazie negatywnej, niż pozytywnej. Zarzucanie tułowiem spore.
Ściąganie - zamieniłem, zamiast przyciągania dolnego i zmniejszyłem obciążenie, za to dodałem powtórzeń. Nie żałuję tej decyzji. Chociaż bicki odczułem, cała środkowa część plecków odczuta należycie. Po prostu fantastic. Ale bicek, też się spompował. :/
MC - wyrzucony. Tak jak i siad, nie ma ch**a, że zrobię to ćwiczenie.
Szrugsy - Wróciłem do 70kg i poważnego spinania w górze. Super!
Wiem, wiem. Dzisiejszy trening nie wygląda imponująco. Sam się wstydzę, go wrzucać. Tylko, że plecy przetyrałem konkretnie. Tylko prostowniki, nie tknięte. Obiecuję, że na kolejnym treningu już takiej gafy nie popełnię. A nie chciałem, nic na szybko dorzucać.