W każdym tego typu temacie prawie wszyscy piszą, że ich celem jest powiedzmy 200 kg na klatę, 50 w łapie przy super rzeźbie. Bardzo ambitny cel, ale może jedna osoba na tysiąc z tego forum to osiągnie i to na koksie.
Ja już od jakiegoś czasu jestem zadowolony ze swojej sylwetki(choć jakbym wkleił zdjęcia, to pewnie by mnie zjechali ostro, że tłuścioch itd.
), ze swojej siły(120 kg na płaskiej bardzo blisko, reszta wyników oczywiście proporcjonalna, a 100 kg było moim celem), a teraz robię że tak powiem "nadwyżkę", żeby potem mieć z czego spadać
.
Kiedyś byłem 70 kg tłuściochem z masą mięśniową przeciętnej kobiety i zwykła pomoc przy przenoszeniu mebli była dla mnie morderczym wysiłkiem, a o wynikach siłowych przy pierwszych wizytach na siłce nawet nie wspominam...
Trzeba sobie zadać pytanie, czy warto zapieprzać całe życie, stosować super diety, zero alkoholu, ryzykować ciężkimi kontuzjami(im większe ciężary, tym większe ryzyko)? Moim zdaniem nie, jeśli ktoś nie planuje być zawodowcem. Wolę swoje 40 w łapie na masie i te ponad
100 kg na klatę, ale żyć jak człowiek(nie mieć super diety, nie mieć hardcorowych treningów, pozwalać sobie na alkohol itd.), a nie być niewolnikiem siłowni.
Każdy jednak sam decyduje o sobie, ale warto znaleźć kompromis pomiędzy efektami na siłowni, a prowadzeniem normalnego, nie ascetycznego trybu życia.