Cokta - dobry pomysł, kto wie może wstawię jak kręcę na bieżni
Obecnie nie mam ciśnienia na jakiś konkret cel typu WL (poza sylwetką) bo tu wiadomo każdy chce mieć jak najlepszą.
Solaros - myślę, że dla mojej wagi to nie jest jeszcze jakoś mega dużo. Chyba, że się mylę?
wsiok - miałeś rację tak fachowo to się nazywa. Czego bym nie zrobił gdybym dostał ponowną szansę a wiedzę dzisiejszą? Z całą pewnością nie grałbym w kosza przy wadze 120+, wsadzał do kosza i wybijał się z jednej nogi a do tego nie na asfalcie. To moim i lekarza zdaniem w dużej mierze przyczyniło się do tego, że obecnie to z kolanem jest źle jak nie napisać bardzo źle.
Nie trenowałbym w kostiumach i bandażach co również miało wpływ.
W diecie miałbym z całą pewnością dużo kolagenu - bo tylko on w dużych ilościach ma wpływ na kondycję naszych stawów (praktycznie od pewnego czasu dopiero używam ale cyklicznie co też nie jest dobre).
Kolana mamy jedne i trzeba myśleć przyszłościowo dlatego o treningu nóg mogę zapomnieć (oprócz łydki). Trzeba pracować, rodzina na utrzymaniu i mieszkanie do spłaty także ambicje siłowniane odeszły daleko w las. Szkoda, że tak późno zacząłem myśleć o kolanach ale można powiedzieć, że zachowałem się jak statystyczny Polak, gdzie udałem się do lekarza wówczas dopiero jak pojawił się ból. Lekarz powiedział, że to już za późno.
Trudno, muszę jakość dalej z tym żyć.
Profilaktyka jest bardzo ważna a jej brakowało i to bardzo.
Nie wiem czy od momentu jak jem dużo całych jaj ze stawami nie jest lepiej. Pewnie, przez kwasy tłuszczowe i w ogóle więcej zdrowych tłuszczy w diecie. Wcześniej tego nie było.
Ostatnia sprawa to połączenie wzrost + siłownia + koszykówka + moja waga = musiało tak się skończyć. Można tylko sobie wyobrazić jak przy np. 125kg biegam po asfalcie, wybijam się z jednej nogi i pewnie też na jedną lądowałem jakie muszą być przeciążenia...
A i z tego co pamiętam to kilka razy miałem skręconą nogę w kostce a raz tak mocno, że aż kolano spuchło. Wtedy prawdopodobnie doszło do naderwania chyba III stopnia bocznych więzadeł.