W połowie czerwca po treningu zaczęła mnie bolec większa powierzchnia prawej strony karku. Nie było to na bank spowodowane żadną dźwignią na ten odcinek, więc pomyślałem, że to coś w rodzaju "zakwasu", mikrourazu... ale jak po kilku tygodniach lżejszych treningów i smarowania różnymi maściami nie pomogło(tyle, że ból skupił się na przyczepie/ścięgnie(?) praktycznie pod samą potylicą), stwierdziłem, że jest coś nie tak i poszedłem do lekarza. Dostałem "keto spray forte" - trochę pomógł, ale kark dalej jest spięty jak baranie jajka...
Niedawno jak skończył mi się "keto", to poszedłem znowu(do spec. reumatolog) i dostałem jakieś piguły na rozluźnienie(nazwy nie napisze, bo nie pamiętam, a nie ma mnie w domu obecnie, ale pawulon to nie jest) + jakiś krem niemiecki(z nazwą jak wyżej - przy okazji napiszę jak coś) + zestaw cwiczeń na rozluźnienie karku bodajże(również wkleje przy okazji).
Piszę z biegu i nie mam za dużo czasu, więc na razie to by było na tyle...
Jak ktoś ma jakieś rady, sposoby na moje zmartwienie, to proszę o pisanie.
Pozdrawiam
--> www.gamenessteam.pl <--
--> www.pajacyk.pl <--
--> www.polskieserce.pl <--