dobra teraz pewnie mnie ktoś objedzie, jeżeli tak to niech to robi od razu.
Wśród początkujących dość popularny jest KOKS, doping czy jeżeli ktoś woli to może nazywać to anabolem.
Często początkujący, po niepowodzeniach, możliwością zerowych przyrostów....sięgają po koks, tłumacząc sobie że to jedyne wyjście, że niemają czasu na kilkuletni trening, że skoro inni biorą to dlaczego nieja, ćwicze od pół roku i niemam przyrostów...... .
Lista takich pretekstów jest długa.
Myślą , że wezmą małą ilość, a póżniej bez niczego sobie to odłożą i wszystko będzie oki.
Czas na małą historyjkę.
Zaczełem trening w wieku 16 lat, zawsze interesowałem się sportem , więc miałem jakieś podłoże.
Przez jakieś pół roku, może do 9 miesięcy ostro charowałem, naprawde ostro, 5, czasem 6 dni w tygodniu, po 2-4 godzin, wszystko zależało od mojego samopoczucia, ale zwykle niewychodziłem przed ukończeniem 3 godzin. Mój entuzjazm był niesamowity. POprostu kochałem taki trening. Co jakiś czas robiłem
serie łączone, yeee to było to, to napięcie - super.
Czułem że tylko taki ostry trening dawał mi rezultaty i tak było, były niezłe, zwykły mnie nudził i nieczułem napompowania...
Siła rosła, masa też. Siłownia była dla mnie niczym świątynia, a kulturystyka - religią.
Byłem fanatykiem.
Ale chciałem czegoś więcej, poprostu chciałem być ogromny, pragnełem masy, niesamowitej masy. Spróbowałem koksów, metka 100 tabletek - standart.
Zaczełem od małych ilości - 2,3 dziennie.
Czułem , że to było to - ten power, entuzjazm w treningu, poprosto teraz nikt nie mógł mi dorównać na siłowni, charowałem jak wół. Koleś mi powiedział, że jeżeli chcem masy to musze brać większych ilość, ok 5 dziennie.
Ale odkąd poczułem tego powera, chciałem więcej. Poprostu totalnie mi odwaliło, niemiałem wiedzy na ten temat, niewiedziałem, jaka ilość wywoła najmniejsze skutki. Poprostu nic, tylko to co słyszałem od kumpli, a oni też nic wiedzieli.
Brałem, po 7 do 10 tabletek dziennie. Urosłem w przeciągu kilku dni, "powiedzmy że urosłem" tak mi się wtedy wydawało. Wszyscy to zauważyli, stałem się miśkiem, na siłowni, w szkole, każdy wiedział, łatwo było zauważyć, a siła lepiej niemówić. Wiedziałem że ludzie czuli przedemną respekt. Jak ktoś mnie lekko wkurzył to dostawałem szału, poprostu niebałem się nikogo. Totalnie mi odwaliło. Zawsze byłem spokojny, a tu nagle... .
Metka poszła mi może w 12-13 dni, w każdym razie szybko.
Trzymała mnie przez kilka tygodni, myślałem, że już jej niebede musiał brać, że tak bedzie zawsze - w skrócie byłem młody i głupi.
Po pary tygodniach, bodajrze 4-5 zauważyłem , że już nic nie czuje, siła nie wzrasta, niama rzadnych przyrostów. Poprostu niespodziewałem się tego ale potrzebowałem koksu, raz tego zasmakowałem i chciałem znowu.
Teraz wziołem omke, jeden strzał - nic, myśle co jest, potem podwójny - koleś który mi to załatwił zrobił oczy i myślał że zwariowałem, z pewniością załował, no ale zatrzyk musiał zrobić.
Dalej nic, no to jeszcze raz, kicha.
Pewnie to była podruba, ale teraz jestem losowi za to wdzięczny, bo niewiem jak by było dalej.
Szczęście że niemiałem więcej kasy, bo z pewnością bym sięgnął po mete i na 3-4 tabletkach bym nieskończył.
Po tym wszystkim niemiałem już ochoty na trening, wkońcu testosteron u mnie nie wytwarzał się już tak dobrze jak kiedyś (możliwe że sie myle, bo nieznam się na tych tematach). Przychodziłem na siłownie coraz żadziej. Aż w końcu przestałem. Czasem wpadałem raz na jakiś czas, tak sobie.
Zmieniły się moje poglądy na temat siłowni, inaczej na nią patrzyłem.
To wszystko działo się na przestrzeni podajże 2 miesięcy, przez to rzuciłem siłownie, przez 3 lata przerwy myślałem codziennie od 2 rzeczach, o koksie i siłowni, jak by to było znowu być na cyklu, jakby to było znów zacząć zwykły , dobry, stary trening.
Depresja, pytania co by było gdyby...
Teraz się nad tym zastanawiając, myśle że gdybym trenował tak jak na początku, wyglądał bym niesamowicie.
Ale to przeszłość, czas zacząć wszystko od nowa, 3 lata stracone, ale przedemną kolejne 3 , a może i wiecej, mam nadzieje.
Ja myślałem że jestem w stanie zapanować nad tym, że wezme i rzuce, ale to nie tak łatwo, każdy chce więcej masy, ale za jaką cenę.
Wy możecie sobie tłumaczyć, że skoro niemacie przyrostów, to niemacie innego wyjścia, to nie prawda. Dużo czytajcie, eksperymentujcie, poprostu walczcie z samym sobą, pragnijcie trenować wiele lat, nawet całe życie, a dostaniecie o wiele więcej nic tylko mięśnie, dostaniecie silną osobowość.
Narazie koniec. Pewnie teraz niektórzy myślą co to za idiota to zrobił, może i jestem idiotą, nawet napewno wokńcu to wziołem, ale mam nadzieje, że ktoś z początkujących to przeczyta, nietylko ze stałych bywalców i może się wypowie, może to komuś pomoże.
Niechciałbym aby przerwał treningi na tak długo jak ja, to okropne uczucie, bo pozniej ciężko jest zacząc.
Kto wie jakby to sie skończyło jakby oma była prawdziwa, jakbym miał kase, może teraz bym leżał w szpitalu.
Bóg dał mi jeszcze jedną szanse, jest ciężko , ale ją wykorzystam.
Szkoda ze kulturystyka jest sportem pomijanym , niezapominajmy również o ludziach którzy to zaczeli!!!
"Mam wiarę w siebie. To jedna rzecz , którą posiadam. A kiedy masz wyrazną wizję czegoś, dojdziesz do celu" - Austriacki Dąb