Myślę, że sporo ludzi ma podobny problem: od 2 lat nie mogę się zdobyć na to, żeby zacząc się rzeźbić. Przyrosty co prawda są, siła mocno idzie do góry, ale ciągle wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie i wyjdę z tej zabawy za chudy, i bardziej stracę niż zyskam. Nie jestem zalany do tego stopnia, żeby zacierał mi się kształt sylwetki, ale nie podobam sie sobie za bardzo bez lepszej defincji- nie widać brzucha, niewyraźny triceps, wkurzające słupowate nogi- wiadomo.
Nastawiłem się na przyrost i trudno mi sie pogodzić z ewentualną stratą. Też tak macie? Jak z tego wyszliście?
FLUCTUAT NEC MERGITUR